
Pianie kogutów, płacz psów
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
16.74 zł | |||
27.81 złpremium: 17.94 zł Lub 17.94 zł | |||
23.32 zł Lub 20.99 zł | |||
29.90 zł | |||
29.90 zł Lub 26.91 zł | |||
14.95 zł | |||
23.32 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (6) |
Świat po ludobójstwie. Kambodża po Pol Pocie. Dokoła bogactwo, które karmi się traumą, biedą i strachem. Wojciech Tochman opowiada o ludziach, których odwaga została złamana na zawsze. O bólu, którego nie dało się ukoić. O lęku, który nie odszedł i sprzyja przemocy. O nieufności, która zabija wspólnotę. O bezradności wobec uczuć i wobec choroby.
WOJCIECH TOCHMAN POWRACA Z NOWĄ REPORTERSKĄ OPOWIEŚCIĄ
Przez lata dręczyli i mordowali, swoi swoich, Khmerzy Khmerów. Ci, którym udało się przeżyć, zostali bez domów, bez bliskich, z traumą, chorobą, obłędem… Bywa, że ich niewola trwa od dziesięcioleci. Samotność, ciemność i pustka. Udaje się dotrzeć tylko do nielicznych i rozpocząć leczenie. Dokoła widać bogactwo, które karmi się biedą i strachem. Nieopodal stoją świątynie Angkoru, odwiedzane przez miliony turystów z całego świata…
Wojciech Tochman, z chłodną precyzją i ujmującą wrażliwością, opowiada o ludziach, których odwaga została na zawsze złamana. O bólu, którego nie dało się ukoić. O lęku, który nie odszedł i wciąż sprzyja przemocy. O nieufności, która zabija wspólnotę. Także o bezradności wobec uczuć i wobec choroby.
W książce Tochmana dzisiejsza Kambodża to lustro, w którym odbija się cały świat.
„Na domowe więzienie skazani przez własne rodziny są ci chorzy, którzy kogoś zaatakowali, stale coś niszczyli, kradli sąsiadom. Strach przed agresją to powód uwięzienia. Niejedyny. Bo jest i drugi. Chodzi o kobiety. Niekoniecznie te groźne. Rodziny boją się, że chorej nie upilnują: odejdzie zbyt daleko od domu, zostanie zgwałcona. To raczej pewne – tak twierdzą i lekarka, i psycholog, i bliscy chorych. Bywa, że gwałt nie wydaje się rodzinom tak straszny, jak to, co z gwałtu może wynikać. Dziecko, mówią, wydane na świat przez zgwałconą obłąkaną, będzie rosło z piętnem. Więc, by naznaczonego dziecka uniknąć, lepiej chorą zatrzasnąć w klatce, skuć łańcuchem, zamknąć w chlewie” – fragment książki
O e-booku Pianie kogutów, płacz psów blogerzy napisali:
To nie jest lekka książka na wakacje, ale Wojciecha Tochmana warto czytać zawsze. To takie książki, które gdzieś się zaczepiają o duszę i nie dadzą o sobie zapomnieć. - Karolina Sosnowska - tanayah czyta
Wojciech Tochman po raz kolejny zagrał na moich uczuciach, ale sama się o to prosiłam i tego chciałam doświadczyć. Jego reportaże miażdżą percepcję, bo są prawdziwe, a prawda bardzo często jest bolesna i uwiera. - Katarzyna Denisiuk - Na czytniku
Pianie kogutów, płacz psów przeczytałam już dwa razy i wiem, że na pewno przeczytam jeszcze kilka razy. Czekałam na nią bardzo długo, zamierzać też długo ją czytać. Wam też polecam przynajmniej dwukrotną lekturę. Ta opowieść brzmi trochę inaczej za drugim razem. - Diana Chmiel - Bardziej Lubię Książki Niż Ludzi
Państwo, które przeżyło wojnę domową, rządy Czerwonych Khmerów i Pol Pota. Zmasakrowane polityką terroru i ludobójstwem.
Wojciech Tochman z ogromnym wyczuciem i mądrością potrafi pisać o najgorszych wydarzeniach i tragediach jakie dotknęły drugiego człowieka. Oddaje głos ludziom, którzy byli świadkami bezbrzeżnego zła, którzy na własnej skórze odczuli czym ono jest.
Pianie kogutów, płacz psów to książka przedstawiająca obraz okaleczonego państwa, na który składa się ogląd społeczeństwa oraz pochylenie się nad losami jednostki.
Smutek to umieranie.
Pianie kogutów, płacz psów, to reportaż paraliżujący zmysły i wywołujący bardzo silne emocje. Bo jak inaczej zachować się w obliczu rzeczywistości, która zakłada człowiekowi łańcuchy, zakuwa w kajdany i zamyka w ciasnych komórkach? Gdzie czułość nie istnieje i zwykły dotyk jest czymś obcym?
Wojciech Tochman ma dar pisania o ciemności, bo ciemność jest naturalnym środowiskiem reportera. Świat jasno oświetlony nie jest dla reportera tematem. Używa oszczędnej frazy, celnie trafiającą do serca czytającego. Po raz kolejny zagrał na moich uczuciach, ale sama się o to prosiłam i tego chciałam doświadczyć. Jego reportaże miażdżą percepcję, bo są prawdziwe, a prawda bardzo często jest bolesna i uwiera.
Ocena: 5+/6 czytaj więcej
Reportaże Wojciecha Tochmana były jednymi z pierwszych, jakie czytałam. To były pierwsze książki, które musiałam odkładać w trakcie lektury, bo nie dawałam rady. Do tej pory pamiętam emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły. I choć potem przeczytałam wiele innych reportaży, takich, które chwyciły mnie za serce i zostały na bardzo długo w głowie, to Wojciech Tochman w dalszym ciągu prowadzi w moich osobistych rankingach. To jeden z niewielu autorów, których książki czytam, niezależnie od tematu. Reportaże zazwyczaj wybieram właśnie tematycznie – czytam te, które są o ciekawych miejscach dla mnie albo opowiadające interesujące mnie historie. Wojciecha Tochmana przeczytam wszystko.
Czasami pomiędzy autorem i czytelnikiem jest chemia, to jak pisze autor jest dokładnie taką formą, w jakiej czytelnik chce, by opowiadać mu o świecie. Ja tak mam z Tochmanem. Jeśli czytaliście jego książki, wiecie, że ma specyficzny styl. Pisze zwięźle, krótkimi i prostymi zdaniami, pozornie bez emocji. Jego opowieści to rzucone hasła, puenty, podsumowania. Sceny z życia bohaterów, opisane detale codzienności, fragmentaryczność. Nie każdemu będzie to odpowiadać, nie każdy to doceni.
Ja uwielbiam. Przede wszystkim za przestrzeń, jaką autor daje mi, czytelnikowi. Podziwiam oszczędność słów – za nią idzie zwielokrotnione znaczenie każdego słowa. Każde zdanie może być punktem wyjścia do moich przeżyć i przemyśleń. Tochman pisze Sześć tysięcy ludzi bez kanalizacji i nie musi pisać więcej. To zdanie niszczy mnie bardziej, niż gdybym dostała dokładny opis na trzy strony. Po takich krótkich zdaniach, stwierdzających rzeczy oczywiste, muszę książkę odkładać na moment. Nie wiem, jak autor to robi, ale zawsze dociera do sedna, do tej najważniejszej rzeczy, którą trzeba opowiedzieć. Docenia inteligencję czytelnika, wierzy w to, że sam wyciągnie wnioski, że dostrzeże to, co ważne, że przeczyta między wierszami. Jak znaleźć odpowiednie słowo na opisanie świata po ludobójstwie? Jak rozmawiać z ludźmi, którzy to przeżyli? Jak przy tym nie wpaść w sentymentalizm, górnolotność, przesadę? Jak językiem bez emocji oddać najbardziej przerażające uczucia i sytuacje, jakich człowiek może doświadczyć? Wojciech Tochman to wszystko potrafi.
Opowiadanie o ludobójstwie do łatwych nie należy. Kambodża Wojciecha Tochmana przerażała, ale jak sam mówi ciemność jest naturalnym środowiskiem reportera. Świat jasno oświetlony nie jest dla reportera tematem. Tematem jest to, jak ludzie żyją w Kambodży 40 lat po Pol Pocie. Tematem jest więzienie ludzi psychicznie chorych w klatkach, wyzysk, niewolnicza praca dzieci, beznadziejność egzystencji i ten zaklęty krąg biedy, z którego nie sposób się wyrwać. Tematem są losy konkretnych osób – tych, co przeżyli ludobójstwo i tych, którym się to nie udało, lekarzy w kraju bez leków, dzieci w kraju, w którym okazywanie emocji jest zapomniane. Tematem jest wizyta w Muzeum Ludobójstwa, zderzenie dwóch światów (turysty i mieszkańca), zespół złamanej odwagi. Tematem jest w końcu sam świat, w którym często śmierć jest lepsza niż przeżycie.
Wojciech Tochman lepi z tego wszystkiego obraz Kambodży. Proste, krótkie zdania. Hasła. Detale, które na pierwszy rzut oka wydają się zbędne, ale które po pewnym czasie nabierają sensu. To one budują świat, który tworzy autor, to dzięki nim możemy zrozumieć bardziej to, co czytamy, choć wydaje się to zupełnie niezrozumiałe. Dzięki nim przenosimy się do Kambodży. Dodatkową wartością książek Tochmana jest to, że pisząc o ludobójstwie w dalekim kraju, jednocześnie pokazuje, że ludobójstwo to proces, który może zajść wszędzie. Zostawia w nas niepokój.
Pianie kogutów, płacz psów przeczytałam już dwa razy i wiem, że na pewno przeczytam jeszcze kilka razy. Czekałam na nią bardzo długo, zamierzać też długo ją czytać. Wam też polecam przynajmniej dwukrotną lekturę. Ta opowieść brzmi trochę inaczej za drugim razem. Bo pierwszy raz skupiamy się na warstwie informacyjnej, na poruszanych tematach, bohaterach, wątkach społecznych i politycznych. Za drugim razem dochodzą do głosu emocje.
Chciałabym, żeby Tochman opowiadał mi o całym świecie.
– Jeśli temat Kambodży Was zainteresował, koniecznie sięgnijcie po książkę Uśmiech Pol Pota Petera Fröberga Idlinga
– Jedną ze wspomnianych postaci w książce jest Nhem Ein, fotograf, który robił zdjęcia więźniom przed śmiercią. Podobną opowieść mieliśmy już okazję poznać w książce Fotograf o syryjskim reżimie. Jest też przecież Wilhelm Brasse, fotograf z Auschwitz. Potrzeba uwieczniania zbrodni na zdjęciach może być ciekawym zagadnieniem do zbadania.
– Dla mnie obowiązkową lekturą po tej książce jest wspomniany esej Susan Sontag Widok cudzego cierpienia.
Ocena: 6/6 czytaj więcej
-
Ania • 15/03/2020 -
Tomasz • 04/12/2019
Pianie kogutów, płacz psów dzieli się wyraźnie na dwie części: Operacja: zerwać łańcuch opowiada o staraniach kambodżańskich lekarzy, by uwolnić osoby chore psychicznie, które ich rodziny uwięziły, przykuły łańcuchem, wyrzuciły przed dom, gdzieś w las, gdzie w kurzu, błocie i własnych odchodach znoszą dzień za dniem. W ich oczach są przeklęci, opętani przez złe duchy, straceni na zawsze. Kiedyś ich bliski, teraz wrak człowieka. W Kambodży jest wielka liczba chorych, a bardzo mało lekarzy i środków na leki dla nich. W dodatku silne są dawne przekonania, ludzie często leczeni są przez szamanów, a jeśli to nie pomaga – zostawiani samym sobie i tylko karmieni od czasu do czasu z daleka. Bo strach podchodzić bliżej. Bo mąż, córka, siostra, wnuk kopie, pluje, drapie twarz paznokciami. Bo wyje, krzyczy, bełkocze coś, śmieje się. Doktor Ang Sody wie, że nie ma szans dotrzeć do wszystkich potrzebujących, ale robi, co może. Najważniejsze jest przekonanie rodziny, że ich bliskiego można wyleczyć, ale to wymaga czasu i regularnego podawania leków.
Operacja: zerwać łańcuch stała się głównym tematem książki, zawiera się na początku i na końcu tekstu Tochmana. W środku mamy krótsze lub dłuższe teksty poskładane z rozmów z wieloma osobami mieszkającymi w Kambodży: opowiadają o biedzie, o reżimie Pol Pota, o głodzie, o ciężkiej pracy, o braku mieszkań, o mieszkaniu byle gdzie, na przykład w nieczynnym, starym kinie. O strachu, o śmierci i o ludobójstwie, o stracie i o upartym trwaniu. Te teksty, umieszczone w środku książki, są ważne, przerażające, szarpiące duszę, a jednak chwilami nie mogłam się opędzić od wrażenia lekkiego chaosu, jakby materiał przerósł autora (co byłoby właściwie całkowicie zrozumiałe), jakby go wydrenował psychicznie i nie pozwolił w uporządkowany sposób opisać tego, co widział i o czym słyszał. A może o tym wszystkim po prostu nie da się opowiedzieć w uporządkowany sposób?
Wojciech Tochman przyznaje, że Kambodża go przerażała, że długo mierzył się ze swoim lękiem, nie czuł się na siłach postawić stopy na tej ziemi, która wydawała mu się „mroczną otchłanią”. Trochę się zmusił, przetłumaczył sobie, że „Ciemność jest naturalnym środowiskiem reportera. Świat jasno oświetlony nie jest dla reportera tematem”. Tę obawę i wycofanie trochę moim zdaniem widać podczas lektury. Najgorsze jest to, że niewiele można zrobić, bo i co? Ilu osobom jest się w stanie realnie pomóc? Jak zobaczyć na własne oczy cierpienie Kambodżan, wysłuchać ich historii, a potem wrócić do Polski i żyć jak gdyby nigdy nic? A jednak tak właśnie trzeba zrobić, ale nigdy, przenigdy nie zapominać. Na zawsze nosić w sobie te opowieści.
Ocena: 5-/6 czytaj więcej