
O pisaniu. Na chłodno
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
29.67 złpremium: 19.14 zł Lub 19.14 zł | |||
22.90 zł | |||
25.52 zł Lub 22.97 zł | |||
28.00 zł | |||
31.89 zł Lub 28.70 zł | |||
26.80 zł | |||
27.09 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (5) |
W kraju, w którym rzekomo nikt nie czyta, jego książki rozchodzą się w milionach egzemplarzy. W wieku 30 lat został najpopularniejszym współczesnym polskim pisarzem. Kim jest? Jak tworzy? W swojej najnowszej książce Remigiusz Mróz daje się poznać od dotąd zupełnie nieznanej strony. Opisuje swoją pisarską drogę i trzyma czytelnika w napięciu, niczym w jednym ze swoich najlepszych kryminałów.
Remigiusz Mróz odkrywa kulisy własnego warsztatu, a ostatecznie udowadnia, że każdy z nas nosi w sobie przynajmniej jedną nienapisaną książkę.
Wszystko to robi na chłodno, ale także z przymrużeniem oka – dzięki czemu pozycja ta to nie tylko wyczerpujące kompendium pisarskie dla wszystkich, którzy myślą o stworzeniu własnej powieści, lecz porywająca, zabawna i momentami poruszająca lektura.
Ja jestem czytelnikiem bardzo otwartym i generalnie uważam, że na rynku literackim znajdzie się miejsce dla każdego – i pisarza, i czytelnika. Lubię też zaglądać do pracy pisarza od kuchni i patrzeć mu na ręce. Lubię czytać wspomnienia i części biograficzne, bo w nich znajduję te elementy, które kształtują pisarzy. Na portalu Lubimy Czytać znajdziecie wiele recenzji negatywnie nastawionych do tej części O pisaniu na chłodno. I choć rzeczywiście można by się zastanowić, czy trzydzieści lat to nie za wcześnie na pisanie jakiejkolwiek formy biografii, nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu. Nie wiedziałam zupełnie nic o autorze, więc był to całkiem przyjemny wstęp do dalszej części czyli porad, jak pisać.
Ja po tej książce zwyczajnie, tak po ludzku, Mroza polubiłam. Remigiusz Mróz nie jest już tylko autorem. Jest pewnego rodzaju zjawiskiem, którego do tej pory nie było u nas na rynku, i tenże rynek nie do końca wie, co z nim zrobić. I to mi się szalenie podoba. Lubię ludzi, którzy kiedy im się mówi, że to się nie uda, oni odpowiadają no to patrz. Lubię tych, którzy robią to, co chcą, nie rozglądając się na boki, nie porównując z nikim. Tych, którzy mają dystans do siebie, nie mają ego i dziwnych wyobrażeń na temat siebie i swojej sławy. Ludzi, dla których literatura nie jest środkiem do czegoś, a ostatecznym celem. On jest w swoim sposobie bycia i pisania tak bardzo amerykański! A ja lubię ten ich optymizm, że wszystko można! Nawet jeśli to nie do końca prawda, wolę tak, niż wiecznie narzekać i w nic nie wierzyć.
Co jeszcze sprawiło, że go polubiłam? Pisze, że bycie pisarzem jest pociągające, bo można zamknąć się w czterech ścianach i nie mieć kontaktu z ludźmi (dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam?). Pisze o przepadnięciu w serii książek Hitchcocka Nowe przygody Trzech Detektywów, które i ja namiętnie czytałam za dzieciaka. O zdziwieniu innych, że pisze tak szybko (podczas gdy wcale nie pisze szybko, tylko to robi zamiast mówić o tym). O tym, że zbyt dużo jest autorów, którzy pojawiają się w mediach tylko po to, by powiedzieć, ze nie mają czasu na pisanie. To wszystko tak bardzo pasuje również do naszego małego, blogerskiego światka, a przypuszczam, że można to przełożyć na wszystkie dziedziny życia. Ludzie widzą tylko końcowy efekt – nikt nie pyta, ile wysiłku coś kosztowało. Nie żebym porównywała pisanie książek do prowadzenia bloga, ale często ktoś dziwi się, jak jestem w stanie co drugi dzień pisać o jakiejś książce. Podobny mechanizm, prawda? Tak samo często myślę nad sensem prowadzenia książkowego bloga/vloga, kiedy słyszę, że bloger montował film/nagrywał inny/rozpakowywał prezent/robił zdjęcie/zajmował się fanpagem i przez to nie ma na czytanie. Mróz powtarza za Kingiem – jeśli nie masz czasu czytać, tym bardziej nie masz czasu pisać i to jest rzecz, którą każdy powinien z tej książki zapamiętać.
Jeżeli chodzi o kurs pisania przeczytałam go z ciekawością. Nie planuję na razie tworzyć własnego dzieła życia, ale gdybym tworzyła, wskazówki Mroza mogłyby być przydatne. Jasna sprawa, że nie znajdziecie tu ani gotowego przepisu na bestseller, ani szczegółowych informacji o pisaniu, ani nawet dokładnego omówienia polskiego rynku wydawniczego. To wskazówki pisarza, który wydał ponad trzydzieści powieści, jego doświadczenie, uwagi, spostrzeżenia. Ta jedna konkretna ścieżka, z której ktoś może wziąć coś dla siebie. Z tego co zrozumiałam, to rozszerzona wersja kursu pisania, dostępnego na Lubimy czytać. Remigiusz Mróz zastrzega, że nie ma tam żadnych złotych rad, ale tak naprawdę są. Te dwie uniwersalne zasady, o których zawsze wszyscy wspominają, a jednak niektórym wydaje się, że można znaleźć drogę na skróty – czytać i pisać. W kółko, nieprzerwanie.
Zastanawiałam się nad Mrozem, wielokrotnie myślałam, że sam sobie strzela w stopę takim tempem pisania. Po lekturze tej książki już nigdy więcej tak nie pomyślę. Bo dlaczego nie? Jeśli ma ochotę pisać, jeśli wydawca się zgadza, jeśli ludzie kupują i czytają, to dlaczego nie? Tylko dlatego, że nikt wcześniej tak u nas nie robił? Jedyną rzeczą, którą mogę od siebie dodać to to, żeby następną powieść Mróz tak dopieścił, żeby nikt nie mógł się do niczego przyczepić. Żeby może jednak na moment się zatrzymać, obejrzeć za siebie i obiektywnie stwierdzić, czy w zarzutach o schematyczność nie ma trochę prawdy? A, i to mi przypomniało jeszcze jedną rzecz – a nawet jeśli te powieści są schematyczne, to co? Remigiusz Mróz, i to też szalenie mi się podoba, pisze wyraźnie o tym, że nie ma ambicji tworzenia arcydzieł literatury. On tworzy literaturę gatunkową, która ma się dobrze czytać, ma stanowić rozrywkę. Mam wrażenie, że w tym wszystkim to autor bawi się najbardziej, a cała reszta nie zorientowała się nawet, że jest na imprezie i wszystko traktuje śmiertelnie poważnie. A literatura nie musi taka być – może być tylko (albo aż) rozrywką i chwała jej za to! (Książki Harlana Cobena też są schematyczne jak diabli, a nikt na to nie narzeka).
Zdaję sobie sprawę, że taki Mróz może wkurzać i denerwować, można się z niego podśmiewać, można mu zazdrościć. Jestem pewna, że większość polskich pisarzy robi to wszystko naraz. Wolę nie myśleć, co się stanie, kiedy Mróz opanuje rynek anglojęzyczny. Zamiast się cieszyć, że mamy literacką gwiazdę rocka, w której kochają się młode (i nie takie już młode) dziewczyny, do którego kolejki ciągną się kilometrami i który sprzedaje książki w kraju, gdzie podobno nikt nie czyta, to wielu wybiera wyśmianie tego zjawiska, negowanie go albo zazdrość. A wystarczyłoby się skupić na sobie, robić swoje, tak jak robi to Mróz.
Ktoś mi dzisiaj powiedział, że czyta Mroza i że jest spoko, ale generalnie trzeba równać zawsze w górę. Tego mocno autorowi życzę. I kontroli swojego uzależnienia, stawiania zawsze na jakość, a nie ilość. Czekam z niecierpliwością na powieść w gatunku, który mnie przyciągnie. I wiecie co? Po tej książce kibicuję mu bardzo mocno! Niech pisze, wydaje i robi wszystko inaczej niż reszta. Niech mąci, wychodzi przed szereg i bawi się literaturą. Niech udowadnia, że można, bo właściwie dlaczego nie.
PS. Wiecie, że literatura była dyscypliną olimpijską do 1948? Ja nie miałam pojęcia!
Ocena: 4/6 czytaj więcej
Technicznie książka została podzielona na dwie części - Pisarski memuar i Przybornik użytkownika słowa. Ta pierwsza opisuje pisarskie początki autora, a dla mnie dodatkowym smaczkiem jest okoliczność, że w tle przewija się moje Opole. "Pisarski memuar" opowiada o zmaganiach Remigiusza Mroza z wydaniem pierwszych książek, ale przede wszystkim o tym, skąd się wzięła u niego chęć nie tylko czytania, ale również pisania. Przybornik użytkownika słowa zawiera wskazówki dla początkujących pisarzy i autor nie tylko opisuje sposoby na napisanie książki, ale udziela także rad, które wynikają już z bogatego doświadczenia jako pisarza. Nie daje oczywiście sprawdzonej metody na napisanie książki, jednak zbiera w jednym miejscu kwestie, które mogą przydać się przyszłemu pisarzowi. Właściwie wszystkie z nich mogłabym podsumować krótkim "to zależy", bo elementy, które ostatecznie przybierają formę książki, zależą od jej autora. Mróz pokazuje możliwe opcje i wskazuje, które sprawdzają się u niego.
Wiele osób może pomyśleć, że jeśli nie chcą w swoim życiu niczego napisać, to ta druga część książki jest im zupełnie niepotrzebna. A ja na to odpowiem, że mi, jako czytelnikowi, właśnie ten poradnik otworzył na wiele kwestii oczy. Często miałam tak, że coś mi w książce nie grało, coś wybijało z rytmu, ale nie wiedziałam zupełnie co. A teraz wiem. I umiem wskazać i nazwać te "cosie".
O pisaniu. Na chłodno czyta się bardzo dobrze. Autor w swobodny sposób opisuje swoją historię oraz udziela wskazówek - w sumie odniosłam wrażenie, że czytam powieść. Nie odniosłam wrażenia, że czytam coś na kształt poradnika, gdyż autor także nie próbuje tutaj przekonywać, że jego sposoby sprawdzą się u każdego. Mróz pokazuje możliwe drogi i tylko od przyszłego pisarza zależy, od czego zacznie - musi on wydreptać swoją własną ścieżkę.
Duży plus daję tej pozycji za wydanie i promocję. Nie wiem, czy wiecie, ale zdjęcia autora z tej książki i kampanii promocyjnej zostały zrobione w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu ;) Swoją drogą bardzo polecam Wam wizytę w tej bibliotece, jeśli będziecie kiedyś w moim mieście - robi wrażenie nie tylko z zewnątrz, ale i w środku. Można się w niej napić pysznej kawy i coś przekąsić, delektując się lekturą. Ja w bibliotece uczyłam się do egzaminu zawodowego i mimo że był to ciężki dla mnie okres, dzięki tej bibliotece wspominam go miło.
Podsumowując - O pisaniu. Na chłodno to pozycja, którą z pewnością docenią fani autora, jak również osoby, w których głowach kołacze się pomysł napisania książki (jak mnie). Autor odpowiada w niej na wiele pytań, które dotychczas padały na spotkaniach autorskich, a zatem można ją także nazwać swoistym kompendium pisarskiej wiedzy o autorze.
Ocena: 4+/6 czytaj więcej