
4.31 / 5.00 (liczba ocen: 5684) Ilość stron (szacowana): 352
Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą
ebook: epub (ipad), mobi (kindle)
Wydawca: Wydawnictwo SQN
Kategoria: Literatura / Obyczajowa
E-book - najniższa cena:
19.90 zł
wciąż za drogo?
29.67 złpremium: 19.14 zł Lub 19.14 zł | |||
-26% 19.90 zł | |||
31.89 zł Lub 28.70 zł | |||
23.48 zł | |||
23.55 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (3) |
David Lisey wierzy w miłość.
Yara Philips wierzy tylko w złamane serca. Miłość to religia.
On jest utalentowanym muzykiem bez lirycznej inspiracji. Potrzebuje muzy.
Ona to wędrowna bogini. Spotyka mężczyzn, którzy jej potrzebują, ale tylko do momentu, kiedy złapią od niej wiatr natchnienia. Dlatego nigdy nie pozostaje w jednym miejscu przez zbyt długi czas.
David od pierwszego spojrzenia wie, że znalazł, czego szukał.
Yara wierzy, że może dać Davidowi dokładnie to, czego on potrzebuje, aby osiągnąć swój pełny potencjał: złamane serce.
Żadne z nich nie chce się poddać, ale wiara zawsze wymaga poświęcenia.
Bogini niewiary. Ateiści, którzy modlą się i klęczą od Tarryn Fisher możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).
Coraz częściej wydaje mi się, że niepotrzebnie rozpoczynałam swoją przygodę z książkami Tarryn Fisher od Margo. Ta książka tak mocno uświadomiła mnie w przekonaniu, że Fisher pisze tylko i wyłącznie psychodeliczne i nienormalne historie, że sięgając po każdą kolejną liczę na coś w tym stylu. Niestety, żadna inna powieść tej autorki nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia, aczkolwiek nie oznacza to, że są one złe i należy je z góry odrzucić. Mimo wszystko pojawia się w nich pewna degeneracja bohaterów i nie inaczej jest w przypadku Boginii niewiary.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ta historia będzie w ogromnym stopniu romansem, czyli gatunkiem, po który sięgam raczej niechętnie i naprawdę rzadko. Jednak romans w wykonaniu Fisher? To mogło być niszczycielskie i po części na to liczyłam, dlatego właśnie postanowiłam się jednak skusić i zapoznać się z historią Yary i Davida. Jednak już z początku zostałam nieco zbita z pantałyku i odniosłam wrażenie, że się z tą książką nie polubimy… Sposób, w jaki David i Yara się poznali może nie jest czymś wybitnie niemożliwym, bo takie rzeczy są na porządku dziennym, jednak wymiana zdań, jaka między nimi miała miejsce wydała mi się być wymuszona, napisana na siłę, jakby autorka nie miała pomysłu, jak zacząć. Choć można na to również spojrzeć z innej perspektywy… może właśnie miało to być takie nagłe i chaotyczne?
David jest utalentowanym muzykiem, który wszędzie poszukuje inspiracji. Jest nieco zakręcony, ale żyje pełnią życia, zawsze dostrzega w ludziach dobro, stara się nieść zbawienie każdemu, nawet najbardziej potrzebującej i smutnej istocie. W jednej sekundzie potrafi być naprawdę poważny i dojrzały, a w drugiej sypie żartami z rękawa. Choć odbieram go jako lekkoducha, to mimo wszystko facet ma poukładane w głowie i wie, czego chce od życia. Wie, czego szuka. To bardzo dobrze wykreowana postać, podobnie jak Yara, choć jej zachowanie dla wielu osób może być nie do przyjęcia. Yara staje się muzą Davida, podobnie jak i każdego innego artysty, z którym się spotykała. To dziewczyna, która nigdzie nie może zagrzać miejsca, stale się przeprowadza, próbuje zapomnieć o swojej przeszłości, ta jedna stale ją w pewien sposób prześladuje, co znajduje odbicie w jej postępowaniu. Yara rozkochuje w sobie mężczyzn, sama nawet zaczyna czuć się do nich bardziej przywiązana, ale boi się zobowiązań. Gdy okazuje się, że między nią a danym mężczyzną zaczyna się robić poważnie, dziewczyna odchodzi bez słowa wyjaśnienia. Z Davidem miało być inaczej… No właśnie, miało.
Choć początek tej książki nie do końca mnie przekonywał, to jednak bardzo szybko wczułam się w to, co zaoferowała nam tym razem Fisher. Nie da się ukryć, że jest tutaj sporo romansu i to on jest siłą napędową tej powieści, ale mocno widoczne stają się również inne aspekty. Yara walczy tak naprawdę sama ze sobą – to nie w tych facetach tkwi problem, tylko w niej. Musi zrozumieć, że nie warto jest cały czas uciekać, choć ma to w sobie głęboko zakorzenione. Ta młoda kobieta ma wiele do przerobienia, aby zrozumieć, czego tak naprawdę pragnie w życiu i odnaleźć swoje miejsce. Czasem trzeba powrócić do przeszłości, czasami trzeba przestać uciekać. David z kolei to typowy przykład tego, żeby dążyć do celu. Żeby podążać za głosem serca, żeby się nie poddawać i nie rezygnować. Myślę, że z ich historii można się wiele nauczyć – nawet nie tej wspólnej, choć oczywiście niesie ona z sobą równie istotny morał, ale przede wszystkim z tej drogi, którą musieli pokonać sami, bez nikogo.
Muszę przyznać, że ogółem przepadam za stylem Tarryn Fisher. Z jednej strony jest bardzo lekki, ale nie brakuje mu głębi – panuje tutaj takie idealne wyważenie powagi i humoru. Autorka dobrze buduje i rozwija relacje pomiędzy bohaterami, a przede wszystkim genialnie tworzy ich samych. Historia przez nią opowiedziana jest logiczna, Fisher konsekwentnie trzyma się swoich postanowień, choć tak naprawdę nie wiadomo, jak potoczą się dalej losy głównych bohaterów. To nie jest ta pisarka, przy której zawsze można liczyć na szczęśliwe zakończenie, ale mimo wszystko potrafi ona wzbudzić w czytelniku różnego rodzaju emocje.
Powoli przyzwyczajam się do tego, że Tarryn Fisher nie tworzy tylko i wyłącznie psychodelicznych książek, choć i tym razem nie zabrakło tutaj pewnych zaburzeń, jednak były one zaprezentowane zupełnie inaczej niż w Margo. Miłość Yary i Davida jest na swój sposób piękna i urzekająca, a jestem przekonana, że Ci, którzy zaczytują się w romansach, będą zachwyceni sposobem, w jaki Fisher opowiedziała ich historię.
Ocena: 4+/6 czytaj więcej
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ta historia będzie w ogromnym stopniu romansem, czyli gatunkiem, po który sięgam raczej niechętnie i naprawdę rzadko. Jednak romans w wykonaniu Fisher? To mogło być niszczycielskie i po części na to liczyłam, dlatego właśnie postanowiłam się jednak skusić i zapoznać się z historią Yary i Davida. Jednak już z początku zostałam nieco zbita z pantałyku i odniosłam wrażenie, że się z tą książką nie polubimy… Sposób, w jaki David i Yara się poznali może nie jest czymś wybitnie niemożliwym, bo takie rzeczy są na porządku dziennym, jednak wymiana zdań, jaka między nimi miała miejsce wydała mi się być wymuszona, napisana na siłę, jakby autorka nie miała pomysłu, jak zacząć. Choć można na to również spojrzeć z innej perspektywy… może właśnie miało to być takie nagłe i chaotyczne?
David jest utalentowanym muzykiem, który wszędzie poszukuje inspiracji. Jest nieco zakręcony, ale żyje pełnią życia, zawsze dostrzega w ludziach dobro, stara się nieść zbawienie każdemu, nawet najbardziej potrzebującej i smutnej istocie. W jednej sekundzie potrafi być naprawdę poważny i dojrzały, a w drugiej sypie żartami z rękawa. Choć odbieram go jako lekkoducha, to mimo wszystko facet ma poukładane w głowie i wie, czego chce od życia. Wie, czego szuka. To bardzo dobrze wykreowana postać, podobnie jak Yara, choć jej zachowanie dla wielu osób może być nie do przyjęcia. Yara staje się muzą Davida, podobnie jak i każdego innego artysty, z którym się spotykała. To dziewczyna, która nigdzie nie może zagrzać miejsca, stale się przeprowadza, próbuje zapomnieć o swojej przeszłości, ta jedna stale ją w pewien sposób prześladuje, co znajduje odbicie w jej postępowaniu. Yara rozkochuje w sobie mężczyzn, sama nawet zaczyna czuć się do nich bardziej przywiązana, ale boi się zobowiązań. Gdy okazuje się, że między nią a danym mężczyzną zaczyna się robić poważnie, dziewczyna odchodzi bez słowa wyjaśnienia. Z Davidem miało być inaczej… No właśnie, miało.
Choć początek tej książki nie do końca mnie przekonywał, to jednak bardzo szybko wczułam się w to, co zaoferowała nam tym razem Fisher. Nie da się ukryć, że jest tutaj sporo romansu i to on jest siłą napędową tej powieści, ale mocno widoczne stają się również inne aspekty. Yara walczy tak naprawdę sama ze sobą – to nie w tych facetach tkwi problem, tylko w niej. Musi zrozumieć, że nie warto jest cały czas uciekać, choć ma to w sobie głęboko zakorzenione. Ta młoda kobieta ma wiele do przerobienia, aby zrozumieć, czego tak naprawdę pragnie w życiu i odnaleźć swoje miejsce. Czasem trzeba powrócić do przeszłości, czasami trzeba przestać uciekać. David z kolei to typowy przykład tego, żeby dążyć do celu. Żeby podążać za głosem serca, żeby się nie poddawać i nie rezygnować. Myślę, że z ich historii można się wiele nauczyć – nawet nie tej wspólnej, choć oczywiście niesie ona z sobą równie istotny morał, ale przede wszystkim z tej drogi, którą musieli pokonać sami, bez nikogo.
Muszę przyznać, że ogółem przepadam za stylem Tarryn Fisher. Z jednej strony jest bardzo lekki, ale nie brakuje mu głębi – panuje tutaj takie idealne wyważenie powagi i humoru. Autorka dobrze buduje i rozwija relacje pomiędzy bohaterami, a przede wszystkim genialnie tworzy ich samych. Historia przez nią opowiedziana jest logiczna, Fisher konsekwentnie trzyma się swoich postanowień, choć tak naprawdę nie wiadomo, jak potoczą się dalej losy głównych bohaterów. To nie jest ta pisarka, przy której zawsze można liczyć na szczęśliwe zakończenie, ale mimo wszystko potrafi ona wzbudzić w czytelniku różnego rodzaju emocje.
Powoli przyzwyczajam się do tego, że Tarryn Fisher nie tworzy tylko i wyłącznie psychodelicznych książek, choć i tym razem nie zabrakło tutaj pewnych zaburzeń, jednak były one zaprezentowane zupełnie inaczej niż w Margo. Miłość Yary i Davida jest na swój sposób piękna i urzekająca, a jestem przekonana, że Ci, którzy zaczytują się w romansach, będą zachwyceni sposobem, w jaki Fisher opowiedziała ich historię.
Ocena: 4+/6 czytaj więcej
©BookeaterReality
Okładka tej książki przypadła mi do gustu, nawet bardzo. Biała pościel i ciemne glany w kwiatki. Podobają mi się. :D Ogólnie fajna czcionka, kolorystyka. Ta okładka naprawdę mocno mi się podoba i cieszę się, że zasili moją biblioteczkę. Grzbiet również jest cudowny. Tak, sroka okładkowa się we mnie włączyła.
Zaskoczył mnie fajny podział książki, myślę, że i Wam się spodoba.
Tarryn Fisher jest mi dość dobrze znana. Przeczytałam bodajże jej pięć książek, z czego część była kiepska, średnia i całkiem dobra. Finalnie ta, o której dziś piszę niemal równa się z Margo, więc trafiła na tą dobrą stronę.
Lubię pióro autorki, ponieważ pisze niebywale lekko i przyjemnie. Owszem, na początku miałam problem z czytaniem, bo tak jakoś nie bardzo mnie zainteresowała tym, co napisała, ale po pewnym momencie zaczęłam czytać jak szalona i teraz żałuję, że to koniec, bo jeszcze bym poczytała o perypetiach głównych bohaterów.
Zdecydowanie polecam pióro tej pisarki już teraz, bo uważam, że się nie zawiedziecie. I ja będę miło wspominać kolejną podróż po świecie z Tarryn Fisher.
David i Yara - dwójka głównych bohaterów, którzy kompletnie przypadli mi do gustu. Nie spodziewałam się tak świetnie dopracowanych postaci, którzy różnili się od siebie, a mimo to ich polubiłam.
On jest muzykiem - co wiemy z opisu. Ona jest muzą. Może brzmieć banalnie, prawda? Ale Tarryn wymyśliła dla nich historię, której nie spotkacie w żadnej innej powieści. Ich los jest naprawdę interesujący, a wydarzenia, które na nich czekają za rogiem, nie zawsze są dobre... Mimo to i tak lubię ich razem i z osobna, za niepowtarzalny charakter, za to, że są sobą i nie udają nikogo innego. Wydawali mi się żywi, tacy, jakich moglibyśmy spotkać w naszym życiu.
Reasumując jak dla mnie bohaterowie są mocną stroną tej lektury.
Emocje - czegoś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Nie sądziłam, że Bogini niewiary da mi tyle różnych uczuć, że do tej pory, siedząc przed komputerem i pisząc tę recenzję nie mogę w to uwierzyć. Czuję, jak schodzi ze mnie całe to napięcie, które było wyczuwalnie między Davidem a Yarą. To niesamowite doświadczenie sprawiło, że uświadomiłam sobie, jak tęskniłam za piórem autorki i ogólnie za dobrymi, naprawdę dobrymi lekturami w ostatnim czasie. (Tak, niebawem otoczy Was ciąg kiepskich recenzji lektur na blogu, więc zaopatrzcie się w silną wole, by czytać je do końca.)
Niejednokrotnie czułam złość, irytację, a czasami powolny uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. To wszystko dzięki żywym postaciom, które ubarwiły całą fabułę, która...
Jak dla mnie jest oryginalna. Może pomysł muzyka i muzy jest przereklamowany, ale cała dalsza fabuła, wątki, są tak interesuję, że jak już wpadłam w ciąg czytania, to ciężko było mi się od niej oderwać. Akcja również jest. Wszystko sobie idzie powoli do przodu, gdy spada na nas wiadro z lodowatą wodą. Budzi nas i zaprasza na maraton za bohaterami, którzy zamiast nadal być sobą, chcą ratować się przed czymś, co niby nieuniknione, a jednak są ślepi na swoje uczucia i tak dalej. Dlatego uważam, że ta książka jest naprawdę dobra. Tarryn Fisher dała z siebie wszystko i uważam, że wykorzystała potencjał na dwieście procent.
Uważam, że ta książka jest jedną z lepszych, które przeczytałam w tym roku i z pewnością szybko nie wymknie mi się z głowy. Pióro autorki jest przyjemne i proste, lekkość jest wręcz zadziwiająca tym bardziej, że jesteśmy w stanie poczuć to, co czują bohaterowie. Pomimo kiepskiego początku, całokształt uważam, że jest świetny i cieszę się ogromnie, że mogłam poznać tę jakże prawdziwą historię, bo uważam, że takie rzeczy się zdarzają.
Komu polecam? Wszystkim, którzy lubią książki Fisher, ewentualnie tym, którzy jeszcze nie mieli z nią do czynienia. To będzie dobre pierwsze spotkanie, uwierzcie mi.
W dodatku spisze się rewelacyjnie na wakacyjne popołudnia czy wieczory. Jest idealna! Ja polecam!
Ocena: 5/6 czytaj więcej
Zaskoczył mnie fajny podział książki, myślę, że i Wam się spodoba.
Tarryn Fisher jest mi dość dobrze znana. Przeczytałam bodajże jej pięć książek, z czego część była kiepska, średnia i całkiem dobra. Finalnie ta, o której dziś piszę niemal równa się z Margo, więc trafiła na tą dobrą stronę.
Lubię pióro autorki, ponieważ pisze niebywale lekko i przyjemnie. Owszem, na początku miałam problem z czytaniem, bo tak jakoś nie bardzo mnie zainteresowała tym, co napisała, ale po pewnym momencie zaczęłam czytać jak szalona i teraz żałuję, że to koniec, bo jeszcze bym poczytała o perypetiach głównych bohaterów.
Zdecydowanie polecam pióro tej pisarki już teraz, bo uważam, że się nie zawiedziecie. I ja będę miło wspominać kolejną podróż po świecie z Tarryn Fisher.
David i Yara - dwójka głównych bohaterów, którzy kompletnie przypadli mi do gustu. Nie spodziewałam się tak świetnie dopracowanych postaci, którzy różnili się od siebie, a mimo to ich polubiłam.
On jest muzykiem - co wiemy z opisu. Ona jest muzą. Może brzmieć banalnie, prawda? Ale Tarryn wymyśliła dla nich historię, której nie spotkacie w żadnej innej powieści. Ich los jest naprawdę interesujący, a wydarzenia, które na nich czekają za rogiem, nie zawsze są dobre... Mimo to i tak lubię ich razem i z osobna, za niepowtarzalny charakter, za to, że są sobą i nie udają nikogo innego. Wydawali mi się żywi, tacy, jakich moglibyśmy spotkać w naszym życiu.
Reasumując jak dla mnie bohaterowie są mocną stroną tej lektury.
Emocje - czegoś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Nie sądziłam, że Bogini niewiary da mi tyle różnych uczuć, że do tej pory, siedząc przed komputerem i pisząc tę recenzję nie mogę w to uwierzyć. Czuję, jak schodzi ze mnie całe to napięcie, które było wyczuwalnie między Davidem a Yarą. To niesamowite doświadczenie sprawiło, że uświadomiłam sobie, jak tęskniłam za piórem autorki i ogólnie za dobrymi, naprawdę dobrymi lekturami w ostatnim czasie. (Tak, niebawem otoczy Was ciąg kiepskich recenzji lektur na blogu, więc zaopatrzcie się w silną wole, by czytać je do końca.)
Niejednokrotnie czułam złość, irytację, a czasami powolny uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. To wszystko dzięki żywym postaciom, które ubarwiły całą fabułę, która...
Jak dla mnie jest oryginalna. Może pomysł muzyka i muzy jest przereklamowany, ale cała dalsza fabuła, wątki, są tak interesuję, że jak już wpadłam w ciąg czytania, to ciężko było mi się od niej oderwać. Akcja również jest. Wszystko sobie idzie powoli do przodu, gdy spada na nas wiadro z lodowatą wodą. Budzi nas i zaprasza na maraton za bohaterami, którzy zamiast nadal być sobą, chcą ratować się przed czymś, co niby nieuniknione, a jednak są ślepi na swoje uczucia i tak dalej. Dlatego uważam, że ta książka jest naprawdę dobra. Tarryn Fisher dała z siebie wszystko i uważam, że wykorzystała potencjał na dwieście procent.
Uważam, że ta książka jest jedną z lepszych, które przeczytałam w tym roku i z pewnością szybko nie wymknie mi się z głowy. Pióro autorki jest przyjemne i proste, lekkość jest wręcz zadziwiająca tym bardziej, że jesteśmy w stanie poczuć to, co czują bohaterowie. Pomimo kiepskiego początku, całokształt uważam, że jest świetny i cieszę się ogromnie, że mogłam poznać tę jakże prawdziwą historię, bo uważam, że takie rzeczy się zdarzają.
Komu polecam? Wszystkim, którzy lubią książki Fisher, ewentualnie tym, którzy jeszcze nie mieli z nią do czynienia. To będzie dobre pierwsze spotkanie, uwierzcie mi.
W dodatku spisze się rewelacyjnie na wakacyjne popołudnia czy wieczory. Jest idealna! Ja polecam!
Ocena: 5/6 czytaj więcej
©Tylko magia słowa
Czasem przypadkowe spotkanie może odmienić całe życie. Tak właśnie było w przypadku Yary i Davida. Dziewczyna nawet nie mogła przypuszczać, iż tajemniczy chłopak, jaki wyciągnął jej drzazgę z palca, wkrótce stanie się elementem obowiązkowym w jej rzeczywistości. Ze względu na przykre wspomnienia z dzieciństwa i ciężki bagaż doświadczeń, Yara boi się przywiązania i głębszych relacji. David, który jest muzykiem, z czasem jednak zaczyna ją coraz bardziej intrygować, dlatego decyduje się zostać muzą twórcy, dzięki której, jego piosenki staną się bardziej wyraziste i prawdziwe. Nie od dziś wiadomo, iż najlepszą inspiracją jest złamane serce. Wbrew własnym zasadom dziewczyna powoli się zakochuje, na dodatek z wzajemnością. Ich miłość kwitnie w szalonym tempie, zespół chłopaka staje się coraz bardziej popularny, aż nagle na ich drodze pojawia się piękna Petra. Gdy w związek wkrada się zazdrość, tajemnice i brak zrozumienia, nie uratuje go nawet małżeństwo. Yara żyje w przekonaniu, iż nie zasługuje na miłość, nie zdaje sobie sprawy, że ten brak pewności siebie może odebrać jej to, co najcenniejsze.
Czy dziewczyna odważy się w końcu zaznać prawdziwego uczucia? A może kierowana strachem raz na zawsze utraci chłopaka, który jako jedyny pokochał ją bezwarunkowo?
Facet może cię skrzywdzić bardziej niż rodzice, przyjaciele czy cokolwiek innego na świecie. Dlatego trzymałam ich na dystans. Moim narkotykiem stało się podróżowanie. Upajałam się rozpoczynaniem wszystkiego od nowa. Każde z nas ma swój narkotyk. Możemy zamieniać jeden na drugi, ale wszyscy ludzie są od czegoś uzależnieni.
Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie powieść Margo Tarryn Fisher. Autorka zahipnotyzowała mnie do tego stopnia, iż jeszcze wiele dni po lekturze nie potrafiłam otrząsnąć się z ogromu emocji. Książka dosłownie namieszała mi w głowie, pozostawiając po sobie wiele pytań. Mimo że Bogini niewiary należy do zupełnie innego gatunku, sięgnęłam po nią z nieukrywanym entuzjazmem. Byłam przekonana, że także tym razem pisarka pozytywnie mnie zaskoczy. Na szczęście nie myliłam się ani trochę.
Już na samym wstępie można zauważyć, iż filarem tej historii są wyraziste, realistyczne, wyróżniające się postacie, posiadające silne charaktery oraz spory bagaż doświadczeń, mimo młodego wieku. Czytelnik dostrzega również, że Yara i Dawid całkowicie się różnią, dzięki czemu tworzą wyjątkowo przebojową parę. Bohaterowie skradli moje serce już od pierwszych stron i kibicowałam im żarliwie. Z zapałem pochłaniałam następne rozdziały, by poznać dalsze losy tej dwójki, a każda kolejna przeszkoda postawiona im na drodze, wywoływała potężne skoki adrenaliny.
Nieustępliwy. Jest coś takiego w nieustępliwym mężczyźnie, że nie jesteś w stanie go zignorować. Jeśli będzie prosił wystarczająco długo, w końcu opuścisz gardę. Kobiety tego poszukują, tego uporczywego zainteresowania. Inwestora. Kobiety są wszechświatami same w sobie. Czują za dużo, mówią za dużo, chcą za dużo - stanowią przeciwieństwo prostoty.
Zdecydowanie ich relacja nie należy do łatwych, dlatego powieść nie jest zwykłym, tandetnym romansem. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo skomplikowaną więzią, powstałą w wyniku nieprawidłowo ukształtowanej w dzieciństwie osobowości. Ktoś, kto nie zaznał matczynej troski i wsparcia w młodości, zawsze będzie miał problemy natury społecznej w dorosłym życiu. To, czy upora się z lękami i będzie w stanie zaufać, zależy głównie od partnera. Tylko czy Dawid stanie na wysokości zadania? A może Yara nadal nie jest gotowa na prawdziwą miłość?
To nieprawda, że serce można oddać komuś tylko raz. To jest filozofia młodych. Starsi wiedzą, że nie oddaje się serca, lecz umysł. Cholera... umysł to potęga. Umysł panuje nad sercem, jednak większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy.
Bogini niewiary jest zdecydowanie powieścią nieprzewidywalną, trzymającą w napięciu. Czytelnik nie ma pojęcia, czym autorka za chwilę go zaskoczy, dlatego z zapartym tchem, błyskawicznie pochłania następne strony, nie jest w stanie przerwać lektury ani na moment. Istotną rolę odgrywają również fascynujące, emocjonujące, często zabawne dialogi, przy których nie sposób się nie uśmiechać.
Jesteśmy tylko modlącymi się ateistami, dałaś mi wiarę, a potem ją odebrałaś. Yara, moja stopiona bogini. Bogini z krwi i kości, wcale nie boska. Wzywa tylko po to, by zabić. Yara, Yara, bogini niewiary.
Najnowsza pozycja Tarryn Fisher jest historią o demonach przeszłości, skomplikowanych relacjach, a przede wszystkim o pokrzywdzonej przez los dziewczynie, która nie wierzy w miłość. Pokiereszowana dusza głównej bohaterki bez wątpienia stanowi fundament tej porywającej powieści. Przygotujcie się na lawinę skrajnych emocji i nieokiełzane napięcie, jakie stanowi znak rozpoznawczy twórczości autorki. Z pewnością nie jest to przesłodzony, schematyczny romans, lecz słodko-gorzka historia o tym, jak dzieciństwo pozbawione czułości doszczętnie wyniszcza ludzką psychikę. Tym razem jednak nie musicie obawiać się po lekturze psychodelicznego nastroju, interesujące postacie fundują naprawdę sporą dawkę świetnego humoru, dlatego całość czyta się wyjątkowo przyjemnie. To zarazem książka skłaniająca do zadumy, jak i wyśmienita rozrywka, pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości na kilka długich godzin. Gorąco polecam!
Ocena: 5/6 czytaj więcej
Czy dziewczyna odważy się w końcu zaznać prawdziwego uczucia? A może kierowana strachem raz na zawsze utraci chłopaka, który jako jedyny pokochał ją bezwarunkowo?
Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarła na mnie powieść Margo Tarryn Fisher. Autorka zahipnotyzowała mnie do tego stopnia, iż jeszcze wiele dni po lekturze nie potrafiłam otrząsnąć się z ogromu emocji. Książka dosłownie namieszała mi w głowie, pozostawiając po sobie wiele pytań. Mimo że Bogini niewiary należy do zupełnie innego gatunku, sięgnęłam po nią z nieukrywanym entuzjazmem. Byłam przekonana, że także tym razem pisarka pozytywnie mnie zaskoczy. Na szczęście nie myliłam się ani trochę.
Już na samym wstępie można zauważyć, iż filarem tej historii są wyraziste, realistyczne, wyróżniające się postacie, posiadające silne charaktery oraz spory bagaż doświadczeń, mimo młodego wieku. Czytelnik dostrzega również, że Yara i Dawid całkowicie się różnią, dzięki czemu tworzą wyjątkowo przebojową parę. Bohaterowie skradli moje serce już od pierwszych stron i kibicowałam im żarliwie. Z zapałem pochłaniałam następne rozdziały, by poznać dalsze losy tej dwójki, a każda kolejna przeszkoda postawiona im na drodze, wywoływała potężne skoki adrenaliny.
Zdecydowanie ich relacja nie należy do łatwych, dlatego powieść nie jest zwykłym, tandetnym romansem. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo skomplikowaną więzią, powstałą w wyniku nieprawidłowo ukształtowanej w dzieciństwie osobowości. Ktoś, kto nie zaznał matczynej troski i wsparcia w młodości, zawsze będzie miał problemy natury społecznej w dorosłym życiu. To, czy upora się z lękami i będzie w stanie zaufać, zależy głównie od partnera. Tylko czy Dawid stanie na wysokości zadania? A może Yara nadal nie jest gotowa na prawdziwą miłość?
Bogini niewiary jest zdecydowanie powieścią nieprzewidywalną, trzymającą w napięciu. Czytelnik nie ma pojęcia, czym autorka za chwilę go zaskoczy, dlatego z zapartym tchem, błyskawicznie pochłania następne strony, nie jest w stanie przerwać lektury ani na moment. Istotną rolę odgrywają również fascynujące, emocjonujące, często zabawne dialogi, przy których nie sposób się nie uśmiechać.
Najnowsza pozycja Tarryn Fisher jest historią o demonach przeszłości, skomplikowanych relacjach, a przede wszystkim o pokrzywdzonej przez los dziewczynie, która nie wierzy w miłość. Pokiereszowana dusza głównej bohaterki bez wątpienia stanowi fundament tej porywającej powieści. Przygotujcie się na lawinę skrajnych emocji i nieokiełzane napięcie, jakie stanowi znak rozpoznawczy twórczości autorki. Z pewnością nie jest to przesłodzony, schematyczny romans, lecz słodko-gorzka historia o tym, jak dzieciństwo pozbawione czułości doszczętnie wyniszcza ludzką psychikę. Tym razem jednak nie musicie obawiać się po lekturze psychodelicznego nastroju, interesujące postacie fundują naprawdę sporą dawkę świetnego humoru, dlatego całość czyta się wyjątkowo przyjemnie. To zarazem książka skłaniająca do zadumy, jak i wyśmienita rozrywka, pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości na kilka długich godzin. Gorąco polecam!
Ocena: 5/6 czytaj więcej
©Z fascynacją o książkach
Nie mogłam doczekać się premiery najnowszej książki Tarryn Fisher. Jestem jej wielką fanką i uważam, że pisze świetne powieści. Jej najnowsza książka zadziwia, ale i daje nadzieje. Miłość to religia i zgadzam się z tym w stu procentach. Świetne motto. Zapraszam Was na recenzję video książki.
Ocena: 6/6 czytaj więcej
Ocena: 6/6 czytaj więcej
©Zaczytana Majka
Komentarze dotyczące książki:
Zupełnie nieznana mi autorka, ale... tak mnie urzekła okładka, że jak miałam możliwość wyboru książki od Wydawnictwa to nie wahałam się nawet pięć sekund. Potem oczywiście rzuciłam okiem na recenzję i zastanawiałam się co wpadnie w moje łapki, opinie na temat tej książki są bardzo podzielone. Ja nie mam porównania z innymi powieściami autorki, bo jaj najzwyczajniej nie znam. Co dostałam? Przekonajcie się.
Główna bohaterka to Yara młoda dziewczyna, która nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca, nie potrafi ani stworzyć normalnego związku ani tym bardziej związać się z nikim na dłużej. Gdy zaczyna się choć odrobinę wiązać... ucieka i przeprowadza się do nowego miejsca. Jest barmanką i pewnego dnia spotyka w miejscu swojej pracy przystojnego David, muzyka, który szuka inspiracji. Facet zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Zaczynają się najpierw spotykać, potem razem mieszkać a na końcu biorą ślub. Banalne? Do momentu ślubu może i owszem, ale potem następuje cała seria zdarzeń, które czynią książkę zdecydowanie inną od wszystkich. Oczywiście Yara, jak to ma w zwyczaju ucieka. Co dalej, tego Wam niestety nie powiem, bo nie chcę odbierać przyjemności czytania, ale zdradzę Wam, że będzie się działo.
Od pierwszej strony denerwowała mnie główna bohaterka, egoistka i osoba myśląca tylko o czubku własnego nosa, nie bardzo potrafi nawiązać relacje z ludźmi, co spowodowane było trudnym dzieciństwem i brakiem jakichkolwiek relacji z matką. Dopiero pod koniec książki coś w niej drgnęło i zaczęłam czuć odrobinę współczucia i trochę ją lubić, ale tylko trochę, bo chemii od samego początku między nami nie było.
No właśnie jakoś. Ne można żyć jakoś, nie można żyć stale przeszłością i zasłaniać się trudnym dzieciństwem. Żeby stworzyć normalnie funkcjonujący związek trzeba rozliczyć się z przeszłością. Musimy odnaleźć swoją drogę i uwierzyć w siebie. To, że matka stworzyła Yarze trudne dzieciństwo i zamiast zapewnić córce ciepły i bezpieczny dom, interesowała się tylko poszukiwaniem kolejnych facetów, a nie własnym dzieckiem, jakoś w moich oczach nie usprawiedliwia bohaterki. Jasne, że trauma dzieciństwa rzutuje na całe życie, ale trzeba umieć odciąć się od przeszłości postawić grubą kreskę. Pewnie o taki zabieg chodziło autorce, o to aby pokazać przemianę.
To nie jest typowy romans, w którym wszystko idzie gładko, a oni żyli długo i szczęśliwie.To książka o skomplikowanych relacjach i wpływie przeszłości na dorosłe życie, to książka o trudnej sztuce wybaczania i odnajdywania swojego miejsca.
Przyznam szczerze, że chociaż książka ma skrajne opinie, to mnie czytało się ją bardzo dobrze, strony w zasadzie czytały się same. Podobno jest inna od poprzednich książek autorki. Niestety nie mam porównania,ale... nadrobię, bo spodobał mi się styl Pani Fisher i chyba powinnam sięgnąć po poprzednie książki chociażby po to, aby mieć porównanie.
Ocena: 4+/6 czytaj więcej