ebook Dubaj. Prawdziwe oblicze
3.5 / 5.00 (liczba ocen: 552)

Dubaj. Prawdziwe oblicze
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)

E-book - najniższa cena: 49.26
wciąż za drogo?
55.71 złpremium: 35.94 zł Lub 35.94 zł
49.26 zł Lub 44.33 zł
59.90 zł
59.90 zł
59.90 zł Lub 53.91 zł
49.26 zł
49.31 zł
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (4)
Wesprzyj UpolujEbooka.pl - postaw kawę
Inne proponowane

Manhattan na pustyni. Oszałamiające drapacze chmur, wyspy palmowe, złote plaże, najwspanialsze hotele, sklepy i restauracje. Oaza technologii, niewyobrażalny przepych i bogactwo. Tak najczęściej postrzegany jest Dubaj. Czy taki jest naprawdę? Co kryje się za szklaną nowoczesnością miasta? Podróż do Dubaju, miejsca tak odległego charakterem od dotychczasowych wypraw autora, to prezent dla żony Lindy pierwsze prawdziwe wspólne wakacje, i to pięciogwiazdkowe! Jednak dziennikarskie oko Jacka Pałkiewicza, niezrównanego odkrywcy źródeł Amazonii i twórcy survivalu w Europie, choć początkowo oszołomione blichtrem, dostrzegło pęknięcia i rdzę na monolicie dubajskiego luksusu. Panuje powszechne przekonanie, że bogactwo Dubaju pochodzi ze złóż roponośnych, lecz niewielu wie, że jego źródeł trzeba szukać raczej w jednym z najszybciej rosnących rynków nieruchomości i finansów, turystyce i transporcie lotniczym. Emiratczykiem jest zaledwie co czwarty mieszkaniec Dubaju. Wystarczy dotrzeć na jego przedmieścia, żeby odkryć przerażające getta, zamieszkane przez setki tysięcy nędznie wynagradzanych Pakistańczyków i Hindusów, którzy niewolniczą pracą wznoszą i utrzymują szklane promenady, błyszczące wieżowce i sztuczne wyspy. Walczą o przetrwanie, wierząc, że taki jest ich los. Oszałamiająca oaza luksusu okazała się raczej fatamorganą luksusu. Prawdziwa była tylko pustynia. Zaczynała się tam, gdzie kończyły się rurki zraszaczy nawadniających trawniki, kwiaty i palmy.

Dubaj. Prawdziwe oblicze od Jacek Pałkiewicz możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).
Gdy byłam małym dzieckiem w jednym z kolorowych magazynów mojej mamy zobaczyłam przedziwną budowlę w kształcie żagla. Potem okazało się, że to najbardziej luksusowy, jedyny na świecie, siedmiogwiazdkowy hotel, na szczycie którego można zagrać w tenisa. Burdż al-arab to wizytówka Dubaju, który od tego momentu zajmował pierwsze miejsce na mojej bucket list.

Wiele lat później to marzenie się spełniło i spędziłam prawie dwa tygodnie w tym wielkim wesołym miasteczku dla dorosłych. Dubaj, jak wiele miast ma swoje oblicze oficjalne, popisowe wręcz, ale również ma i tę zwyczajną stronę, którą nikt się nie chwali, ale wystarczy odjechać trochę dalej od centrum i cały ten blichtr nieco niknie. Trzeba tylko, jak wszędzie indziej, chcieć zobaczyć obie strony medalu.

Gdy pojawiła się okazja zrecenzować książkę Dubaj. Prawdziwe oblicze stwierdziłam, że z ogromną chęcią porównam swoje doświadczenia z opisami autora Jacka Pałkiewicza. Może wyda się to komuś dziwne, ale autor wymienionej pozycji był mi zupełnie nieznany, po fakcie dowiedziałam się, że to znany podróżnik.

Już na samym początku autor nie przypadł mi do gustu. W pierwszym rozdziale pan Pałkiewicz raczy nas teorią o „śmierci podroży”. Jako posiadacz wielkiego plecaka, z którego dość często korzystam, nie jestem się w stanie zgodzić z tą teorią.

Gdziekolwiek człowiek się ruszy czuje gorycz. Powszechny przemysł turystyczny przekształcił egzotyczne tradycje w komercyjny folklor, zrobił z naszej planety park rozrywki, jedną zunifikowaną cepelię, skazując nas na poruszanie się w granicach tej tragicznej imitacji.

Po czym nasz domagający się tradycji i egzotyki podróżnik rozpisuje się dość szczegółowo o swojej przejażdżce limuzyną na lotnisko, lotem w business class, użala się na brzydotę stewardess i opowiada o rezerwacji w nowiutko wybudowanym pięciogwiazdkowym hotelu.

Jak już przebrniecie przez te bałwochwalcze pianie nad luksusowymi wakacjami dochodzimy do sedna sprawy. Niestety nie na długo, gdyż autor po kilku ciekawych, aczkolwiek nie do końca odkrywczych rozdziałach, ponownie przedstawia nam pamiętniki z wakacji tym razem już siedmiogwiazdkowe.

I ponownie jeśli przetrwacie i ten motyw na koniec znów znajdziecie kawałek porządnego dziennikarskiego śledztwa. Tak więc z 388 stron właściwie sens ma może połowa, reszta to przechwałki kogoś kto chce, żeby wszyscy wiedzieli, że go stać. Czy warto dla tych kilku rozdziałów sięgnąć po tę pozycję? Wszystko zależy od Waszej wytrzymałości, znam takich co nie dali rady.

Ocena: 3+/6 czytaj więcej
©Księgozbiór
Komentarze dotyczące książki:
Warto zerknąć