
Dżozef
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
29.67 złpremium: 19.14 zł Lub 19.14 zł | |||
-24% 23.92 zł Lub 21.53 zł | |||
39.99 zł | |||
39.99 zł | |||
22.88 zł | |||
24.92 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (4) |
Kapitalne połączenie realizmu magicznego z powieścią dresiarską. Grzesio Bednar z warszawskiej Pragi poznaje w szpitalnej sali trzech mężczyzn. Jeden z nich dyktuje mu tajemniczą opowieść...
Grzesio Bednar, absolwent szkoły zawodowej na warszawskiej Pradze, spotyka na swojej drodze „złych ludzi”, którzy łamią mu nos i zabierają telefon komórkowy. Na domiar złego napuchnięta twarz chłopaka nie podoba się pracodawcy, a dziewczyna nie potrafi zrozumieć, jak można było do niej zaraz po wypadku... nie zadzwonić. Bednar trafia do szpitala. W sali poznaje trójkę mężczyzn przekraczających smugę cienia. „Kurz” to rzutki biznesmen, „Maruda” jest wiadomo jaki, a „Czwarty” okazuje się bibliofilem i dziwakiem – czyta bez opamiętania książki Josepha Conrada, a kiedy zaczyna gorączkować, dyktuje Grzesiowi tajemniczą opowieść. Wkrótce szpitalna rzeczywistość zaczyna przypominać świat z koszmaru klaustrofobika. Czyżby demony z majaków „Czwartego”?
„Dżozef” to pozornie lekka, wakacyjna pocztówka ze szpitala na peryferiach, którą wypełniają męskie Polaków rozmowy. Autor nie szczędzi czytelnikom blokerskich dosadności, często dorzucając szczyptę sarkazmu. Jednocześnie pokazuje, jak literatura przechodzi w rzeczywistość, a Bułhakowski Mistrz radzi sobie na Czarodziejskiej Górze XXI wieku.
I choć trudno mi określić się jako fankę realizmu magicznego, to po raz kolejny Małecki mnie wkręcił, wciągnął i porwał.
Po pobiciu dresiarz Grzegorz trafia na szpitalną salę. Poznaje tam Marudę, Kurza i Czwartego.
Maruda marudzi koncertowo, ale szybko opuszcza szpital, Kurz jest skutecznym biznesmenem i szczęśliwym mężem. A Czwarty czyta. Ciągle czyta książki Josepha Conrada.
Codzienność szpitalnego życia nieco się odrealnia, gdy Czwarty w malignie zaczyna dyktować Grzesiowi powieść swojego życia.
Historia chłopca z małej wioski jest zadziwiająca. Oszałamia. Zmusza do myślenia.
I jaki jest jej związek z tym co się dzieje w szpitalu?
Jak zmieni się widzenie świata Grzegorza, jego życie?
Każdy ma swoje koszmary, tylko niektóre trudniej zwalczyć! I co może zrobić z człowiekiem talent artystyczny? I jak zmienia życie odpowiednia książka?
Autor znowu to zrobił. Napisał książkę tak, że plastyczne obrazy budowały się w mojej wyobraźni gdy tylko wzrok ogarniał słowa.
Mam mieszane uczucia, z jednej strony nie lubię realizmu magicznego, wielkich przemian duchowych i przewagi nieokreśloności nad rzeczywistością, ale z drugiej połknęłam tę książkę i nie mogłam się od niej oderwać. Polubiłam Grześka, ujęła i wzruszyła mnie historia Stasia, przerażał Drewniak, wstrzymywałam oddech w strasznej szpitalnej sali, odetchnęłam po zakończeniu.
Czyli ogólne wrażenie świetne, książka napisana genialnie, jej się nie czyta, ona przenika do głowy, ale z pewnością nie jest to pozycja ani lekka, ani łatwa, ani po prostu rozrywkowa.
Za to, za ten opis fascynacji, miłości, życia książkami – kocham Dżozefa!
Ocena: 5+/6 czytaj więcej
Czterech mężczyzn w sali szpitalnej: Grzegorz – typowy dres, Kurz – biznesmen, stary Maruda i Czwarty – miłośnik Josepha Conrada. Operacja nosa, zabiegi, nic szczególnego.
Bohaterowie spędzają ze sobą całe dnie, dogadują się, rozmawiają, oglądają tv. Cóż innego można robić w szpitalu? Może jedynie gapić się w ścianę lub za okno.
Czwarty, Pan Staszek w majakach zaczyna dyktować powieść, którą zapisuje Grzegorz. Opowieść wydaje się relacją z dzieciństwa. Mały Stasiu widzi skrzaty, które są uwięzione w kawałkach drewna. Postanawia je ratować, rzeźbi nadając drewnu kształt uwiezionego skrzata. Pewnego dnia spod ręki Stasia wychodzi kozioł. Już nigdy nic nie będzie takie samo.
Pewnego dnia Pani Kurzowa nie może trafić do sali, gdzie leży mąż, innego dnia kolega Grzegorza wysyła sms-a, że nie przyjdzie, bo wszystko pozamykane. Początkowo czterech mężczyzn nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje.
Nie chcąc zdradzać jaki związek mają drewniane rzeźby z opowieści Czwartego ze zmieniającym się szpitalem, powiem tylko, że w tej historii kolejny raz można dostrzec niezwykły kunszt Jakuba Małeckiego.
Dżozef to opowieść o podejmowaniu decyzji, własnych wyborach, o demonach, które mieszkają w każdym z nas. Momentami o wyrzutach sumienia? Nie można w kilku słowach streścić Dżozefa, bo to powieść szczególna, szczegółowa, nie ma tam ani jednego niepotrzebnego słowa, zdania, akapitu. Realizm magiczny, który upodobał sobie Jakub Małecki jest tu niezwykłej jakości.
I teraz mam problem. Która z powieści Jakuba Małeckiego jest najlepsza?
Ocena: 5+/6 czytaj więcej
Dżozef iskrzy i mieni się realizmem magicznym, swobodnie i plastycznie żongluje tym co prawdziwe i tym co zostało wykreowane przez wyobraźnię autora. Przeszłość niepokojąco rozlewa się na teraźniejszość, pochłaniając ją centymetr po centymetrze. Pojawia się uczucie niepokoju i coraz większa chęć poznania jak to się wszystko skończy.
Warto wspomnieć, że Jakub Małecki napisał Dżozefa przed powieściami, które przyniosły mu największy rozgłos. Obecne wydanie jest lekko poprawione i oszlifowane. Patrząc na twórczość autora mam nieodparte wrażenie, że ta książka jest wiernym odbiciem tego co mu w duszy gra. Potoczysty język, momentami łobuzerski, ciekawe postaci, odpowiednia ilość magii i nierealnych wydarzeń, humor, ale też powaga i właściwa atencja sprawiają, że Dżozefa czyta się wyśmienicie. To „świetna proza ze znakiem jakości Jakuba Małeckiego”. Polecam!
Ocena: 5+/6
czytaj więcej
-
Aneta • 15/06/2014
I co? Powiem tak — Małecki zaskoczył mnie na plus. Historia gościa zmagającego się z demonem w swojej głowie, przybierającym postać wyrzeźbionego z drewna, groteskowego kozła jest znakomita.
Conrad revisited
Jeszcze lepszy jest pomysł na to w jaki sposób bohater zagłusza demona — czyta w kółko powieści Conrada (te prawdziwe). Na plus trzeba też zaliczyć konstrukcję książki: historia z Drewniakiem opowiadana jest kolegom przez pacjenta w sali szpitalnej jako nieistniejąca ostatnia książka Conrada, chociaż z konwencją Tajfunu nie ma absolutnie nic wspólnego. Może poza samą sytuacją opowiadania (u Małeckiego gada Stanisław, u Conrada Marlow, ale zawsze jest to relacja mówiona).
I całe szczęście, że Małecki nie podrabia Conrada. Tak jest zabawniej i bardziej wiarygodnie. Propsy.
Dżozef, nie Joseph
Bardziej kuleje ta część realistyczna. Nie obchodzą mnie w ogóle losy pacjentów szpitala, ich kłopoty rodzinne i erotyczne przygody. Nie interesuje mnie ich świat. Są nudni i bezbarwni. Poza tym odnoszę wrażenie, że Małecki nie bardzo wiedział, jak zakończyć tę historię z demonicznym Drewniakiem. Nie będę spojlerował, zaznaczę tylko, że rozwiązanie akcji niesie ze sobą głęboki smutek. Literatura zwycięża, ale poza nią istnieją tylko smutny Stachu i smutny Grzechu.
Tak czy siak — pół Dżozefa to wspaniały etnohorror balansujący na granicy między cepelią i Lśnieniem. Choćby z tego powodu warto do niego sięgnąć. No i jest to literatura broniąca prawa do tworzenia fikcji autotematycznych, opowiadania dla samego opowiadania. Tego mi ostatnio brakuje. Nie tylko u modnych i dobrze sprzedających się pisarzy.
Ocena: 4/6 czytaj więcej