ebook Moja walka. Księga 2
4.32 / 5.00 (liczba ocen: 5315)

Moja walka. Księga 2
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)

E-book - najniższa cena: 32.90
wciąż za drogo?
32.90 zł
Wesprzyj UpolujEbooka.pl - postaw kawę
Inne proponowane

Co czuje mężczyzna, gdy porzuca kobietę, dom, rodzinę. Opuszcza kraj, wybierając los banity... Druga odsłona światowego fenomenu: Knausgård tym razem poddaje chłodnej wiwisekcji męską psychikę.

Karla Ovego Knausgårda nie trzeba nikomu przedstawiać po spektakularnym sukcesie pierwszej części Mojej walki. Norweg, który magicznym chłodem swojej prozy zafascynował czytelników na całym świecie, powraca w kontynuacji autobiograficznej opowieści, określanej najważniejszym literackim przedsięwzięciem naszych czasów. Podczas gdy tom pierwszy dotyczył głównie alkoholizmu i śmierci ojca, tutaj głównym tematem stają się skomplikowane relacje damsko-męskie.
Co czuje mężczyzna, który odchodzi? Porzuca kobietę, dom i rodzinę. Opuszcza kraj, wybierając los samotnego banity, i buduje swoje życie od nowa. Zagubiony na ulicach Sztokholmu spotyka… ją, Lindę. I zaczyna raz jeszcze.
Miłość, partnerstwo, ojcostwo. Wzloty i kryzysy. Magiczne chwile i szara codzienność. Wszystko oddane z bezwzględną szczerością i brutalnym realizmem, by spróbować odpowiedzieć na kluczowe pytania: o miłość, relacje z innymi ludźmi, o istotę pisarstwa oraz o to, jak stajemy się samymi sobą. Knausgård dostarcza czytelnikowi, brakującego dotychczas w literaturze, spojrzenia w głąb męskiej psychiki. I wciąga. I nie pozwala się oderwać.

„Drugi tom jest jeszcze lepszy od pierwszego – dzięki oryginalnemu spojrzeniu na miłość, dzieciństwo i przyjaźń. A Karl Ove potrafi pisać o wszystkim” – Edmund White, powieściopisarz amerykański

Moja walka. Księga 2 od Karl Ove Knausgård możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).
Właściwie o czym, do diabła, rozmawiają ludzie?
Śmierć czyni życie bezsensownym, bo wszystko, o co kiedykolwiek zabiegaliśmy, przestaje istnieć wraz z nią, a zarazem nadaje życiu sens, ponieważ jej bliskość sprawia, że ta niewielka ilość życia, jaką mamy, jest bezcenna, droga jest każda chwila.
Ludzkość wszystko już zbadała i wchłonęła, tak jak morze wchłania deszcz i śnieg, nie istnieją już rzeczy ani miejsca, których byśmy w siebie nie wessali, a przez to nie naszpikowali tym, co ludzkie: nasz rozum już tam był i ich dotykał.
Alkohol nie pomógł mi osiągnąć nastroju, w którym wszystko pasuje i nic nie stanowi przeszkody, chociaż na ogół tak działał, tylko sprawił, że opadłem na dno studni swojego umysłu i w tym stanie nie potrafiłem się z niej wydostać.
W jaki sposób wyobrażenie o naszej nowoczesności w ogóle mogło powstać, skoro dookoła ludzie padali jak muchy, atakowani przez choroby, na które nie istniało remedium? Kto może być nowoczesny, mając raka mózgu?
Koło czterdziestki owo życie dotąd tymczasowe, stawało się prawdziwym życiem, a to kładło kres marzeniom, wszelkim wyobrażeniom o tym, jak będzie wyglądało prawdziwe życie, do jakiego człowiek jest przeznaczony, jak będzie wyglądała ta wielkość, którą ma osiągnąć. W wieku czterdziestu lat człowiek zaczynał rozumieć, że prawdziwe życie jest tutaj, w tej małości i codzienności, gotowe i ukształtowane, i że na zawsze takie pozostanie, jeśli się czegoś nie zmieni. Jeśli nie zrobi się ostatniego zwrotu.
Codzienność z jej obowiązkami i rutynowymi czynnościami wytrzymywałem, lecz nie czerpałem z niej radości, nie przydawała ona sensu mojemu życiu ani mnie nie uszczęśliwiała. Nie chodziło o brak ochoty do umycia podłogi, czy zmienienia dziecku pieluchy, tylko o coś bardziej zasadniczego, o to, że nie przeżywałem wartości codziennego życia, lecz chciałem się od niego oderwać; tak było zawsze. Życie, które wiodłem, nie było więc moim życiem. Starałem się uczynić je swoim, toczyłem o to ze sobą walkę, bo przecież chciałem tego, ale mi się nie udawało, tęsknota za czymś innym dziurawiła na wylot wszystko, co robiłem.
Długo na to czekałam. Ten tom miał spore opóźnienia, a ja naprawdę tęskniłam już za Karlem Ove. Tęskniłam za tym uczuciem zanurzania się w stalowe, zimne wody oceanu, tęskniłam za podglądaniem jego wystylizowanego życia – bo tym właśnie jest ta książka. Te siedem wielkich tomiszcz, w których Karl Ove Knausgård pokazuje nam swoje życie to idealnie przemyślane przedstawienie. I nie jest zupełnym przypadkiem, że gdy piszę drugie imię bohatera, palce odruchowo składają się w „Love”. Bo ja kocham tę prześwietną inscenizację, to jego udawane życie.

W tomie pierwszym bohater Mojej walki rozprawiał się z demonami dzieciństwa – chłodnym, apodyktycznym ojcem, którego równocześnie odrzucał i w którego pełnych podziwu oczach chciał się zawsze przejrzeć (jednak nigdy nie było mu to dane). Dorastanie, głupie, młodzieńcze błędy, pierwsze miłostki, pierwszy alkohol i pierwszy seks. Te wybryki młodości opowiadane przez dorosłego Karla Ove sprawiają wrażenie żałosnych, a równocześnie ważących jakoś na całym jego przyszłym życiu. Ale czy w jakimś stopniu nie jest to doświadczenie każdej młodości?

Tom drugi ukazuje dorosłego, trzydziestokilkuletniego mężczyznę, który właśnie kończy jeden z etapów swojego życia. Rozstaje się z żoną i, jak na ironię i wbrew założeniom, szybko zakochuje się w następnej kobiecie, Lindzie. Ich relacja pełna iskier, nieustannych napięć, ogromnej radości przeplatanej wielkim gniewem, jest jednym z głównych tematów tej powieści. Knausgård świetnie portretuje pewien typ współczesnego mężczyzny – typ neurotyczny, zamknięty w sobie, nieśmiały i niedoceniający siebie samego, próbujący każdemu się przypodobać i w rozpaczy uświadamiający sobie, że to niemożliwe. Typ pełen przeciwieństw, raz pełen miłości do rodziny, uważający, że to ona nadaje sens jego życiu, innym razem – wycofujący się do swej skorupy, swojej nory, swego pisania.

Przez całe swoje dorosłe życie utrzymuję dystans do ludzi, w ten sposób sobie radzę, oczywiście dlatego, że tak niesamowicie zbliżam się do nich myślami i uczuciami; wystarczy trwające nie dłużej niż sekundę nieprzyjazne spojrzenie, a w moim wnętrzu już wybucha burza.

Pisanie to drugi ważny temat tej powieści i nie do końca można orzec, czy Karl Ove chce być bardziej ojcem, czy pisarzem. Ma się wrażenie, że jedno i drugie nie bardzo mu, pomimo najszczerszych chęci, wychodzi. Karl Ove kocha swoje dzieci, ale nieraz nie ma do nich cierpliwości, krzyczy na nie, odsuwa się od nich, chce spokoju. Karl Ove organicznie pragnie pisać, stuka w klawiaturę, ale wciąż nie jest zadowolony z efektów, wszystko jawi mu się jako słabe, niewarte uwagi czytelnika. Mimo to pisanie zdaje się być jego najważniejszym doświadczeniem:

[Linda] Cieszyła się na tych kilka dni ze swoją małą rodziną zebraną w jednym miejscu. Ja z kolei nie cieszyłem się nigdy na nic innego, jak tylko na chwilę, kiedy zamknę za sobą drzwi pracowni i zostanę sam, żeby pisać.

Trzecim ważnym tematem książki jest przebywanie na obczyźnie. Karl Ove wraz z drugą żoną, Lindą, zamieszkuje w Szwecji i porzucenie rodzinnej Norwegii jest dla niego trudnym doświadczeniem. Szczególnie początkowo w nowym kraju nikt go nie rozumie, Knausgård nie potrafi znaleźć właściwych słów i najczęstszą reakcją w sklepie czy na stacji kolejowej jest pełne lekceważenia: słucham? Och, jak on nie lubi Szwecji!

Ach, jak nienawidziłem tego małego, pieprzonego kraju! W dodatku tyle tu zadufania! Wszystko, co tutejsze, jest normalne, wszystko, co inne – nienormalne. A jednocześnie z otwartymi ramionami przyjmują wielokulturowość i mniejszości! Biedni ci Murzyni, którzy przyjeżdżają z Ghany czy Etiopii i muszą się zmierzyć ze szwedzką pralnią! Rezerwować pranie z dwutygodniowym wyprzedzeniem i wysłuchiwać reprymend, jeśli zostawią skarpetkę w suszarce, albo witać mężczyznę, który z podszytą ironią życzliwością staje w drzwiach z tą cholerną torbą z Ikei i pyta: <>.

Taki ten Karl Ove sfrustrowany, taki mały i ludzki. Dlatego bardzo go lubię, dlatego miałam czasem ochotę poklepać go po ramieniu i powiedzieć: tak, tak, Karl Ove, takie czasem jest to życie. I nie przeszkadzają mi jego długie wywody o codzienności, nie, ja tonę w jego frazach i nawet nie zauważam, kiedy przebiegam wzrokiem kolejne strony. Bo postać wykreowaną w książce Knausgårda zrozumie każdy, kto jest lub kiedyś był choć w części taki jak on: złamany, słaby, nieszczęśliwy, wycofany, mały, zażenowany sobą, odsunięty. Hej, Karl Ove, wiem co mogłeś czuć.

Ocena: 5/6
czytaj więcej
©tanayah czyta
Komentarze dotyczące książki:
Warto zerknąć