ebook Sąd ostateczny
3.41 / 5.00 (liczba ocen: 404)

Sąd ostateczny

Chcę otrzymać powiadomienie,
kiedy oferta będzie dostępna
Podając nam adres e-mail damy Ci znać,
kiedy oferta będzie dostępna.
Aktualnie brak dostępnej pozycji do zakupu
Inne proponowane
Wesprzyj UpolujEbooka.pl - postaw kawę

Charyzmatyczny, obdarzony nieprzeciętną intuicją dziennikarz w pojedynku z naśladowcą Hansa Memlinga… Powieść kryminalna podszyta grozą, z dobrze znanymi nam realiami…

Emil Żądło, który zrezygnował z pracy w policji na rzecz dziennikarstwa, przeżywa kryzys. Kryzys wieloraki: związany z pracą, z brakiem natchnienia na nowy artykuł, z finansami, z uczuciami, z życiem w ogóle… Za ostatnie pieniądze kupuje alkohol i papierosy, nie ma siły wstać z łóżka i wziąć się w garść, a na dodatek jego była żona utrudnia mu kontakty z synem i męczy o zaległe alimenty.
Wszystko się zmienia, gdy któregoś razu w nocnym pubie spotyka córkę swojej starej sąsiadki, Dorotę. Młoda kobieta i jej narzeczony tej samej nocy zostają brutalnie zamordowani w niejasnych okolicznościach. Zaintrygowany Emil postanawia pomóc policji w śledztwie…

„Emil Żądło to świetnie skonstruowana postać, która od pierwszej chwili wzbudziła moją sympatię” – Agnieszka Lingas-Łoniewska, autorka m.in. trylogii „Zakręty losu”, „Szóstego”, „Łatwopalnych”, „Brudnego świata”

Sąd ostateczny od Anna Klejzerowicz możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook) lub słuchać w formie audiobooka (mp3).
Jakiś czas temu poczytałam opinie o tej książce i zadziwiła mnie pewna równowaga pomiędzy tymi pozytywnymi i mniej pochlebnymi. Na ogół opinie o danej książce są sobie bliskie, tutaj ta ogromna rozbieżność mocno mnie zastanowiła i w końcu postanowiłam wreszcie przeczytać serię o Emilu.

Sąd ostateczny to moja trzecia powieść Anny Klejzerowicz (poprzednie to List z powstania i Ostatnią kartą jest śmierć). Ponieważ pierwsze bardzo mi się podobały, wiedziałam już wtedy, że na pewno jeszcze wrócę do autorki i do jej książek.

Bohaterem Sądu ostatecznego jest były policjant Emil Żądło, który obecnie zajmuje się dziennikarstwem śledczym. Niestety brak zleceń, ciekawych tematów oraz wypalenie zawodowe skutkują ostatnio lekką depresją. Emil nie ma ochoty na nic, była żona domaga się zaległych alimentów, potencjalny szef wyśmiewa jego ostatni artykuł. Emilowi zupełnie się nie układa. Ani w życiu prywatnym, ani w zawodowym. Rankiem na siłę szuka powodu, by wstać z łóżka. I kiedy nie widzi już zupełnie nadziei na jakąkolwiek zmianę na lepsze, spotyka przypadkiem swoją dawną znajomą, Dorotę i jej narzeczonego Damiana. Ci proponują mu współpracę, jako że prowadzą gazetę. Gazeta wprawdzie dopiero raczkuje, ale Emil od razu się zgadza. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że z początku wiele nie zarobi, jednak cieszy się i z tego. Tymczasem nad ranem media grzmią o okrutnej zbrodni popełnionej w Gdańsku. Okrutny zabójca zamordował dwójkę młodych ludzi, a ich obnażone ciała, groteskowo związane razem, porzucił w oliwskim lesie. Emil nie od razu kojarzy, o kogo chodzi, a kiedy już to do niego dociera, za wszelką cenę postanawia odnaleźć mordercę.

Współpracując z policją, wymienia się ze znajomym informacjami. Namierzenie zabójcy nie jest jednak wcale takie proste, a czas ucieka. Wkrótce zabójca uderza po raz kolejny…

Wielkie Dzieło się rozpoczęło. A gdy wybije godzina zero – czas cofnie się i zmieni bieg historii. Nastanie Nowa Epoka.
Dzięki niemu.
Niebiosa zaakceptowały jego plan.
Pobłogosławiły mu.
Uspokojony wolno ruszył do przodu. Rysy jego twarzy złagodniały, napięte mięśnie rozluźniły się i odprężyły, mrok w oczach rozpłynął się.

Sąd ostateczny to bardzo dobrze skonstruowany kryminał. Nie ma tu czasu na nudę, akcja rozkręca się szybko i każdy dialog oraz opis pchają ją naprzód. Niesamowicie ujęły mnie opisy Gdańska, które przewijają się przez całą powieść, a przy tym są naturalne, niewymuszone i pięknie wplecione w całość. Powieść osadzona w realiach dzisiejszego miasta, miasta, w którym mieszkam, bohaterowie przemierzający dzielnice Gdańska czy to tramwajem, czy samochodem lub pieszo, pojawiające się w tekście nazwy znajomych ulic, dzielnic, którymi sama niejednokrotnie spacerowałam, to jeden z największych atutów Sądu ostatecznego. Już samo to wystarczyło, bym pozostała pod urokiem książki jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę. Atmosfera miasta, w którego tle rozgrywa się akcja powieści, dodaje niezwykłego smaku.

Przez moment zapragnął wysiąść tu i przejść się dawno niewidzianymi ulicami. Małachowskiego, Słowackiego, Partyzantów, potem cienistą Jaśkową Doliną, gdzie starannie ostatnio odrestaurowane stare dworki i mieszczańskie pałacyki puszą się nowymi elewacjami. Może taki spacer pozwoliłby mu odzyskać równowagę ducha. Podobno nic tak nie pomaga jak dobre wspomnienie. Jednak dziś nie mógł już sobie na to pozwolić. Zbliżała się druga, miał do załatwienia ważniejsze sprawy (…). Kolejka ruszyła szybko w stronę Gdańska Głównego.

Intryga poprowadzona jest ciekawie i z polotem. Lubię książki, które nie nużą, które ciągle zaprzątają moje myśli, nawet w tych chwilach, kiedy jestem zmuszona powieść odłożyć.

Całości dopełniają świetnie nakreślone postaci. Zarówno te pierwszoplanowe, jak Emil czy Marta oraz te poboczne, wcale nie mniej ważne. To bohaterowie niesłychanie autentyczni, z krwi i kości, nieprzerysowani, obdarzeni całą plejadą zalet i wad, dzięki którym są podobni do nas, do ludzi zwyczajnych, do tej znacznej większości, z którą mamy do czynienia w życiu. Oni też się boją, też borykają się z różnymi problemami, mają własne rozterki, doświadczenie życiowe, kłopoty i marzenia. Ich też przeraża morderca i to, czego ów może się jeszcze dopuścić. Przeżywają zbrodnie oraz fakt, że zabójca wciąż pozostaje na wolności.

Zerwał się na równe nogi, strącając na podłogę książki i papiery. Zanim zrozumiał, że był to tylko sen, poczuł największą grozę życia i śmierci. Przerażenie spowodowało, że zaczął się dusić (…). Obrazy ze snu przypominały mu sceny z tryptyku Memlinga, ale i jeszcze coś. Coś, czego nie mógł zidentyfikować, a co przyprawiało go o dreszcz obrzydzenia i grozy.

Styl pani Anny Klejzerowicz, o czym już pisałam przy okazji opinii o książce List z powstania, to właśnie coś, co bardzo, ale to bardzo lubię. Lekkie pióro, potoczny, codzienny język, treść, która czytelnika pochłania, ciekawy pomysł i cudne tło. I ten romantyzm gdzieś tam, pomiędzy wierszami, delikatny, poetycki, choć to przecież kryminał.

Sąd ostateczny to też niezwykła lekcja historii. Przyznaję, że nigdy dotąd nie przyjrzałam się obrazowi Hansa Memlinga. Dopiero teraz zrobiłam to uważniej. Rys historyczny, jaki nakreśliła autorka, to również ta szczególna perełka, dla której naprawdę warto po tę książkę sięgnąć. Zwłaszcza że historia obrazu jest niezwykle umiejętnie i subtelnie wpleciona w całość, brakuje tu wymuszenia i nachalności, przez co książkę czyta się rewelacyjnie, gładko i szybko.

Bardzo polubiłam głównego bohatera, Emila Żądło. No ale z takim nazwiskiem ciężko byłoby okazać się nudnym. A o Emilu można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest postacią nudną.

Nie mogę się już doczekać lektury kolejnych książek z serii o Emilu, a są to jeszcze Cień gejszy i Dom Naszej Pani, a autorka przyznaje, że pisze właśnie czwartą książkę z cyklu, z czego ogromnie się cieszę. A przy okazji warto wspomnieć, że Sąd ostateczny jest pierwszą taką pełnowymiarową powieścią Anny Klejzerowicz.

Książkę polecam miłośnikom dobrego kryminału oraz wszystkim tym, którzy cenią polską prozę współczesną i polskich autorów.

Ocena: 5/6

czytaj więcej
©Papuzie pióro
Komentarze dotyczące książki:
Warto zerknąć