ebook Zły
4.01 / 5.00 (liczba ocen: 4618)

Zły
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)

najlepsza cena! w ostatnich dwóch tygodniach
E-book - najniższa cena: 22.69
wciąż za drogo?
32.46 złpremium: 20.94 zł Lub 20.94 zł
22.69 zł Lub 20.42 zł
23.84 zł Lub 21.46 zł
26.00 zł
29.79 zł
-23% 22.69 zł
25.69 zł
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (5)
Wesprzyj UpolujEbooka.pl - postaw kawę
Inne proponowane

Książka legenda. Podejrzane spelunki, warszawski półświatek, nieudolna milicja i on – mściciel bez twarzy, którego nie powstydziłby się nawet Hollywood.

Najpoczytniejszy kryminał napisany w czasach PRL-u. A tak naprawdę niezwykle inteligentny opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu.
Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym że wszyscy atakowani – to bandziory. Milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy – niezwykłe, świetliste spojrzenie.
Dodatkowo w tle rozgrywa się historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.

O e-booku Zły blogerzy napisali: 

Tyrmand z przymrużeniem oka pokazuje wady PRL-owskiej rzeczywistości. Książka napisana jest świetnym językiem, czasem wprowadzana jest gwara warszawska, co jeszcze bardziej oddaje klimat tamtejszych czasów. Warto wybrać się w podróż po powojennej Warszawie, do czego serdecznie zachęcam. - Ania - Czytanie na śnaidanie

Zły od Leopold Tyrmand możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook) lub słuchać w formie audiobooka (mp3).
Ludzie czekający w życiu na coś dzielą się na dwie kategorie: na tych, którzy wiedzą, na co czekają, i na tych, którzy tego nie wiedzą, a tylko czekają.
Życie wokół nas pełne jest dokądś wiodących tropów, albowiem wszędzie wokół i codziennie dzieje się mnóstwo ciekawych spraw.
Zły Tyrmanda jest książką, której nie przeczytałam za pierwszym podejściem. Jakieś dziesięć lat temu zaczęłam czytać i po stu stronach odpuściłam. Być może nie był to odpowiedni czas. Po latach sięgnęłam po powieść z ogromną chęcią i tym razem się nie rozczarowałam.

Zły to powieść wielowątkowa. Łączy w sobie elementy kryminału, romansu, tragedii. Rozgrywa się w powojennej Warszawie i ma bardzo wartką akcję. Możemy tutaj odnaleźć różne grupy społeczne i zawodowe. Poznajemy między innymi środowisko dziennikarzy, robotników, chuliganów i warszawskich cwaniaczków. Jest to również podróż po różnych miejscach Warszawy, ze szczegółowym opisem tych miejsc. Odwiedzamy między innymi ruiny Śródmieścia, Wolę, Torwar, Siekierki i wiele innych. Z łatwością wczuwamy się w klimat tamtejszych kamienic, hali targowej, barów mlecznych i przestępczych spelunek.

Trudno wskazać głównego bohatera, ale jedną z ważniejszych postaci jest Zły, który walczy z warszawskim półświatkiem. Pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych momentach i ratuje z opresji zwykłych mieszkańców stolicy. Tam gdzie dzieje się im krzywda, pojawia się on i chuligani zwykle kończą w bardzo złym stanie fizycznym. Milicja zaczyna się interesować tym samozwańczym Zorro, ponieważ skutki jego działania bywają czasami tragiczne. Poza milicją swój pościg za Złym zaczyna podziemny światek Warszawy z Filipem Merynosem na czele. Poznajemy siatkę podziemnego półświatka Warszawy, poznajemy zasady jej działania i zależności między jej członkami. Czasem jesteśmy świadkami brutalnych porachunków, malwersacji finansowych i różnych cwaniackich zachowań.

Równocześnie z wątkiem kryminalnym toczy się wątek miłosny. W centrum tych wydarzeń jest Marta Majewska. Jej wdzięk i czarujący uśmiech zdobywają serca najbardziej zatwardziałych kawalerów stolicy. Jednak historia miłosna rozgrywa się pomiędzy nią, doktorem Witoldem Halskim i Olimpią Szuwar.

Widzimy, że życie w powojennej Warszawie, która podnosi się z ogromnego upadku nie jest łatwe. Żeby przeżyć, czasem trzeba się nieźle nakombinować. Trzeba znaleźć sojuszników w trudnych czasach. Tyrmand z przymrużeniem oka pokazuje wady PRL-owskiej rzeczywistości. Książka napisana jest świetnym językiem, czasem wprowadzana jest gwara warszawska, co jeszcze bardziej oddaje klimat tamtejszych czasów. Opisy miejsc momentami być może są trochę zbyt długie, jednak dla kogoś kto pamięta tamtą Warszawę może to być wspaniały powrót do przeszłości. Z kolei dla kogoś kto chciałby pospacerować po uliczkach Warszawy z lat pięćdziesiątych, opisy są tak dokładne, że możemy się poczuć jakbyśmy tam naprawdę byli.
Streszczenie wszystkich wątków powieści zabrałoby przyjemność jej czytania. Dlatego warto wybrać się w podróż po powojennej Warszawie, do czego serdecznie zachęcam.

Ocena: 5/6 czytaj więcej
©Czytanie na śniadanie
Opus magnum nr 1: Warszawskie chłopaki / Leopold Tyrmand Zły

W wielu ojczyzny zakamarkach
Przykryte kurzem i paletami
Świecą się gwiazdy literatury
Świecą się latami.

Osią tej recenzji jest pytanie: Co sprawiło, że ta konkretna książka Tyrmanda okazała się najpoczytniejszym kryminałem napisanym w czasach PRL-u oraz największym sukcesem wydawniczym powojennej prozy polskiej?
Wcześniej tylko słyszałem o Tyrmandzie. Na Złego trafiłem a propos przeglądania jakiegoś zestawienia typu Top10, a że akurat miałem wielką ochotę na starszy kryminał, w dodatku polski - tak zaczęła się moja przygoda z twórczością pisarza. 6 stron brudnopisu. Tyle uzyskałem przy okazji pisania o tej książce, uprawiając swój myślowy freestyle. Ja już poznałem odpowiedź na postawione wyżej pytania o przyczyny sukcesu Złego - mnie przekonywać nie trzeba - pozostaje mi tylko zachęcić Was do lektury, udowodnić wartość utworu. Pytanie dla mnie brzmiało: Jak potencjalnemu czytelnikowi przedstawić tę książkę, możliwie zwięźle i obiektywnie, czyli z jedną wadą i mnóstwem zalet?

Nakreślmy zatem klimat Złego. Zarysujmy czas i miejsce akcji.

W gigantycznym oddechu budowlanym, jakim wznosiła się pierś Warszawy tych lat, świeżo postawiony gmach, bez tynków i schodów, zaludniany bywał przez użytkowników. To była reguła, wynikająca logicznie ze zdrowego głodu odbudowy.

Uwaga! Uwaga! Warszawa (lat 50 - tych) w rozkroku: blizny wojny, a więc rumowiska, a jednocześnie wciąż gorące wspomnienia historycznego gwałtu, zmieszane z oczekiwaniem na nowe, na to, co zastąpi ruiny, a wszystko podszyte obawą o przyszłość. Wielkie spustoszenie: stosy cegieł i hałdy gruzu, sformowane przez buldożery; rozbebeszone posesje i place budowy”, „niskie piwnice, ciągnące się załomami, zatłoczone starym szmelcem i wszelkiego rodzaju śmieciem”, „pusta czerń wąwozów ulicznych z jarzącymi się tu i ówdzie wejściami do pieczar-knajp, w tle zaś „największy plac Europy”. Słowem, ruiny skonfrontowane z odbudową, nieustanne wędrówki po zgliszczach, gruzach, albo wspinaczki po resztkach kamienic do mrocznych kryjówek, gdzie kryją się… No właśnie, kto?!

Były to lata, gdy przed społecznością dźwigającej się z ruin Warszawy stanął groźny problem chuligaństwa. Problem ten rozrastał się do rozmiarów choroby społecznej, prawdziwej klęski, z każdym rokiem przybierał na masowości.

I pojawia się Zły, i Kudłaty. Obaj to skupiska wielkiej mocy, tyle że o przeciwstawnych ładunkach, obaj mocarni, nieodgadnieni, wręcz mityczni, koncentrują wokół siebie grono zwolenników – to „zawodnicy robiący różnicę”, dzięki nim można zyskać przewagę na warszawskiej szachownicy, gdzie bój toczą dobro i zło, zaś stolica tylko patrzy. Tytułowy Zły to nierozpoznawalny, bezlitosny mściciel, który w obronie pokrzywdzonych mieszkańców Warszawy wypowiada wojnę stołecznym przestępcom i chuliganom, skupionym wokół Kudłatego. Zły i Warszawa jak Batman i Gotham albo Spiderman i Nowy Jork? Skojarzenia jak najbardziej na miejscu, a przecież jest też kolejne podobieństwo: obrońca i bohater uciśnionych, a jednak nieakceptowany przez organy ścigania. Państwo niweczy wszelkie oddolne inicjatywy obywateli; ściga Złego za to, że pomaga sam, nie czekając na śledztwa, ani oficjalne pozwolenia. Postrzega się go tak samo, jak przestępców, których zwalcza.

Tyrmand napisał powieść o polskim superbohaterze, dał ludziom to, czego wcześniej nie było; postać, stworzoną wprawdzie kilkadziesiąt lat temu, ale wciąż zasługującą na miano kultowej. I czynił to, paradoksalnie, na wiele lat przed swoimi przenosinami do Stanów Zjednoczonych – mekki superbohaterów.

Supermoc. Zły przynosi ciekawą, kolorystyczną paletę bohaterów, z którymi, ze względu na objętość książki, można się łatwo zżyć. Ponadto autor odznacza się dużym dystansem, w równym stopniu wobec postaci, opowiadanej rzeczy oraz względem samego siebie - jako pisarza – stroniąc od efekciarstwa. Dostarcza nam także fertycznych scen pojedynków i bójek, w tym kapitalnych fragmentów z udziałem Kudłatego, postaci zbudowanej na legendzie miejskiej. Tyrmand umiejętnie przechodzi z wątków towarzyskich albo dotyczących obyczajowości Warszawy, do tematyki kryminalnej. Co więcej, otrzymujemy wiarygodne, żywe dialogi, w tym mnóstwo przestępczego slangu. Teza, iż książka łączy konwencje kryminału i romansu, jest lekko na wyrost. Ta wzmianka o romansie to raczej ukłon w stronę pań, swoisty wabik, aby one również zajrzały do tej męskiej rozgrywki. Żadnego napływu słodyczy nie poczułem, żadnego różowego plastiku nie ujrzałem; wyszedłem z owych bajronicznych scen bez szwanku, tylko mocniejszy. Przykładowo, rozmowa kobiety i mężczyzny w kawiarni wręcz odświeżająca, przewrotna, niebanalna, wyzbyta z nachalności, magnetyzująca, plus sugestywna muzyka fortepianu w tle.

Lekki i przystępny styl, który wnosi dużo informacji, przy tym nie nużąc, ani nie przytłaczając czytelnika – nic dziwnego, że Zły znalazł tylu odbiorców. Zabawna, przewrotna, brutalna ta książka. Pisarz potrafi rzucić jakimś trudniejszym, elokwentnym słowem, lecz to wszystko jest nadal ogromnie przystępne. Z humorem, dynamicznie. Czytając, jakby oglądało się film.

Kompleksowy obraz Warszawy lat 50 - tych oraz warszawiaków: wszystkie tematy społeczno - kulturowe przepuszczone przez pryzmat owego miasta. O Gwarze warszawskiej, co o niej decyduje, o modzie (zwłaszcza panów) doskonały fragment – czyż nie jest tak i dziś, z tymi Warszawiakami? Ponadto o fryzjerach, o zakupach w stolicy – tzw. ciuchach - a nawet, uwaga, o kurzu! W związku z tym poznamy zarówno życie towarzyskie, jak i wieczorne stolicy; Tyrmand zabiera nas na rekonesans po prestiżowych i znanych, ale też obskurnych, powciskanych w kąty restauracjach, kawiarniach czy hotelach. Jego utwór mógłby być przewodnikiem po Warszawie lat 50 - tych.

NieZły, aczkolwiek… Tyrmand czasem, jakby się zapominał, zawieszał, i przez wiele stron ciągnie jeden wątek. Zbyt długo autor obstaje przy pojedynczej tylko historii, przy kilku tylko postaciach, zapominając o reszcie… a reszta czeka długo na swoją kolej i stygnie. Albo innym razem mamy bardzo długi, nieprzedzielony nawet akapitem, rozdział, a kiedy indziej znów króciutki. A wystarczyło poprzecinać te dłużyzny innymi wątkami, tak jak udawało się to autorowi przez większość książki. Następna kwestia: sceny werbowania chuliganów odbywają się dwukrotnie, ktoś powie - autor powiela.

Dla narzekających na dłużyzny zalecam przeczytać to:

Cie­ka­we - po­my­ślał - że wiel­ka mi­sty­fi­ka­cja li­te­ra­tu­ry kry­mi­nal­nej po­le­ga na bra­ku luk w po­to­ku wy­pad­ków. W po­wie­ściach tych dzie­je się za­wsze coś, co wy­pły­wa z że­la­zną lo­gi­ką stru­mie­nia zda­rzeń. Tym­cza­sem praw­dzi­we ży­cie peł­ne jest luk, w któ­rych się nic nie dzie­je. Coś prze­sta­je się dziać i na­stę­pu­je lu­ka. Ta­ka jak te­raz… Sie­dzę i nie wiem, co da­lej czy­nić? Stąd nie­od­par­ty wnio­sek, że je­dy­nym mo­to­rem wszel­kich po­szu­ki­wań i de­tek­tyw­nych przed­się­wzięć mo­że być i jest wy­łącz­nie wszech­moc­ny przy­pa­dek!” Scho­wał książ­kę do kie­sze­ni, zapłacił i wyszedł.

Wnioski. Zły wcale nie jest taki zły, jest świetny. To utwór z dumnym znakiem “Made in Poland, written in Warsaw”. Istna perełka znad Wisły. Pieczołowitość i rozmach, jakby to było dzieło życia autora, i pewnie nim jest, obok Dziennika 1954. W myśl powiedzenia: „cudze chwalicie, swojego nie znacie”, gdyby tylko zetrzeć dane twórcy, pewnie większość wzięłaby tę książkę za owoc pracy jakiegoś znanego, zachodniego pisarza…Tylko Leopold Tyrmand i Marek Hłasko osiągnęli wówczas tak zawrotne uznanie. Autor Złego, wśród swoich popleczników, odnajdywał takie nazwiska, jak: Gombrowicz, Kisielewski, Konwicki, zaś określenie pisarza przez A. Kijowskiego mianem "wielkiego pisarza dla gówniarzy", albo „Balzaka i Dostojewskiego wyrostków”, świadczy tylko o słabości krytykantów.

Tyrmand zaimplementował nad Wisłą amerykańską kulturę superbohatera. Przetworzył ów motyw, odpowiednio go wzbogacając: barwną paletą postaci, dialogami, dynamiką bójek, talentem obserwacyjnym, zdolnością narracji, humorem i rozmachem. I Warszawa! Mówimy przecież o „piewcy Warszawy”, czego dobitnym przykładem jest Zły, choć, jak wyczytałem już po lekturze, pisarz przedstawił nieco inny obraz stolicy, niż w Dzienniku 1954 – bardziej filmowy.

Pojawienie się Złego w PRL-u to musiał być efekt podobny do tego z początku lat 90., gdy w telewizji zaczęły się pojawiać kultowe, i zupełnie dotąd nieznane, amerykańskie seriale. Polacy, po epoce szarości, jednostajności, zaczęli się zachwycać, zgromadzeni przed odbiornikami, nowym oknem na świat. Chyba właśnie tak Zły Tyrmanda oddziaływał na ludzi w PRL-u. „Więźniom” szarej, klaustrofobicznej epoki wręcza Tyrmand nie tyle różowe, ile kolorowe okulary z podświetlanymi oprawkami, aby odskocznia była dalsza, zabawa lepsza, a noc przyjaźniejsza.

Ocena: 6/6
czytaj więcej
©Dobra Komplementarne
Komentarze dotyczące książki:
  • Awatar

    W dzisiejszych czasach taki książek już raczej nikt nie pisze. A tym bardziej, ze świecą szukać takich, którzy zechcieliby taką książkę przeczytać. Nawet, gdyby przyszło to jednak komuś do głowy, to prawdopodobnie odstraszy go rozmiar lektury. A gdyby nawet nie i dalej czytelnik byłby przekonany, że jest gotowy na pęd ku przygodzie ze ZŁYM, to jest raczej pewne, że polegnie „w walce” z językiem i stylem, których to Tyrmand użył do skonstruowania tej kryminalnej powieści.

    Bo to jest tak, że jeśli ktoś uważa, że na przykład taki obywatel Stephen King jest okropnym nudziarzem, za Tyrmanda nie powinien w ogóle się brać. Bowiem gawędziarstwo, z którego słynie mistrz powieści grozy, przy tym, które prezentuje Tyrmand, jawi się jako przykrótka opowiastka.
    Albowiem ZŁY to prawdziwa i kompletna gawęda o Warszawie, jednak nie o tej znanej, współczesnej. To opowieść o Warszawie wczesno powojennej. Takiej, której dziś już nikt nie zna i niewielu o Niej pamięta.

    ZŁY to także powieść kryminalna, ale ten wątek kryminalny w sumie chyba jest tylko dodatkiem do tego, co autor chciał opowiedzieć czytelnikom o Stolicy.
    Jeśli zatem nie straszne komuś książki, które przepełnione są opisami, a dialogi są tylko niewielkim dodatkiem do tych opisów, to ZŁY będzie dla niego doskonałą lekturą. Jeżeli język i gwara, których nikt już dziś nie używa, a którymi posłużył się Tyrmand, nie stanowią dla czytającego problemu, to być może staną się zaczątkiem wspaniałego spotkania, które zaowocuje poznaniem opowieści o mieście i jego mieszkańcach.

    Jeśli zaś ktoś poszukuje dynamicznej akcji, krótkich rozdziałów, to do ZŁEGO w ogóle niech nie zagląda. I tak prawdopodobnie podda się po dwudziestu stronach.

    Ja sam, zacząłem lekturę ZŁEGO od wysłuchiwania audiobooka czytanego przez Adama Ferencego. Jednak czas trwania audiobooka – 38 godzin- skłonił mnie do przejścia na czytnik. Stwierdziłem, że sam przeczytam szybciej. I tak zajęło mi to pewnie dobry tydzień.

    Do tej książki przymierzałem się dobre kilka lat, i teraz kiedy jestem już po lekturze, mogę stwierdzić, że takie książki nie tyle wypada, ale NALEŻY znać.

  • Awatar

    Swietna!

  • Awatar

    Świetna lektura, napisana bardzo żywiołowym językiem, z wartką fabułą i konkretnymi bohaterami. A w tle najświetniejsze lata socrealizmu, PRL w swej najmroczniejszej postaci i to co mi najbardziej przypadło do gustu - portret Warszawy jako miasta wielopoziomowego, barwnego, zamieszkałego przez niesamowite indywidua. Polecam!

  • Awatar

    Genialna książka. Chyba każdy czytelnik marzy w głębi duszy, żeby być takim mścicielem, takim Złym. Warszawski, powojenny Batman ;) Przeczytam ponownie. I to nie raz.

Warto zerknąć