
Wierzyliśmy jak nikt
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
23.14 zł | |||
37.11 złpremium: 23.94 zł Lub 23.94 zł | |||
31.90 zł | |||
31.92 zł Lub 28.73 zł | |||
39.90 zł | |||
31.90 zł | |||
31.92 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (4) |
Epicka powieść o przyjaźni i odkupieniu w obliczu tragedii, finalistka nagrody Pulitzera oraz National Book Award, a przy tym jedna z najważniejszych książek ostatnich lat wg „New York Timesa”, „The Washington Post” i „Entertainment Weekly”.W 1985 roku młody Yale Tishman, dyrektor rozwoju chicagowskiej galerii sztuki, zamierza namieszać w środowisku amerykańskiej bohemy, wprowadzając na wystawę zbiór nadzwyczaj udanych obrazów z lat 20. Jego kariera zdaje się kwitnąć, ale wokół AIDS zbiera okrutne żniwo – przyjaciele Yale’a jeden po drugim umierają i wkrótce zostaje on niemal zupełnie sam.
Trzydzieści lat później Fiona, przyjaciółka Yale'a, próbuje odnaleźć w Paryżu swoją zaginioną córkę. Zatrzymuje się na pewien czas u starego przyjaciela, znanego fotografa, który przed laty uwiecznił chicagowską epidemię. Z czasem kobieta zdaje sobie sprawę, w jak wielkim stopniu wydarzenia sprzed lat mogą ukształtować nas samych i nasze relacje z najbliższymi.
Losy Yale'a i Fiony przeplatają się na przestrzeni lat, zabierając tym samym czytelników w rozdzierającą podróż przez lata osiemdziesiąte aż po chaos czasów współczesnych. „Porywająca opowieść... Nie oderwiecie się od tej książki”. Michael Cunningham
„Wciąga i urzeka”. Tea Obreht
Wierzyliśmy jak nikt od Rebecca Makkai możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).Akcja powieści Rebecki Makkai podzielona jest na dwa czasy. Pierwszy rozgrywa się w latach osiemdziesiątych XX wieku w Chicago. Yale Tishman, młody dyrektor rozwoju chicagowskiej galerii sztuki, spotyka się z ciotką swojej przyjaciółki, będącej w posiadaniu niezwykle atrakcyjnego zbioru szkiców z czasów, gdy kobieta mieszkała w Paryżu. Dzięki wprowadzeniu na wystawę tych szkiców kariera Yale Tishmana zdecydowanie rozkwitnie. Niestety w tym samym czasie w Chicago narasta epidemia AIDS, która zbiera swoje żniwo także wśród przyjaciół Tishmana.
Drugi wątek powieści dzieje się w roku 2015 i skupiony jest wokół przyjaciółki mężczyzny, która próbuje odnaleźć swoją zaginioną córkę. W Paryżu zatrzymuje się u starego przyjaciela, który przed trzydziestoma laty uwiecznił na swoich fotografiach chicagowską epidemię. Gdy fotograf przygotowuje się do wspomnieniowej wystawy w Paryżu, wspomnienia ich młodości i choroby zbierającej okrutne żniwo ożywają w nich na nowo.
Moja opinia, czyli co mnie zachwyciło, a co jednak trochę mniej…
Wierzyliśmy jak nikt to emocjonalna czytelnicza podróż od lat osiemdziesiątych XX wieku po czas współczesny. Rebecca Makkai w swojej powieści zobrazowała świat chicagowskich gejów, przepełniony strachem przed chorobą i samotną śmiercią. Jest to jednocześnie punkt wyjścia do tego co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu każdego człowieka, tym bardziej w obliczu śmiertelnej choroby.
Rebecca Makkai stworzyła powieść, która wydała mi się mocno realistyczna. To chyba największa jej siła. Mimo, że autorka nie epatuje emocjami, jej przekaz jest właśnie do głębi emocjonalny. Zmaganie się ze śmiercią najbliższych i zapis tego zmagania wywołuje w czytelniku wiele trudnych do okiełznania uczuć. Równocześnie ani przez chwilę nie miałam poczucia, że autorka gra na moich uczuciach. Nie szokuje, nie przesadza, jej siłą jest realizm i uniwersalność. To właśnie ta uniwersalność najbardziej działa na wyobraźnię czytelnika. To co zwróciło również moją szczególną uwagę to ciekawe kreacje bohaterów. Jest w nich coś przejmującego, nostalgicznego a także pełnego charakteru. Czuć także, że autorka czuje wielki szacunek i sympatię do swoich bohaterów. Nie oznacza to jednak, że ich wybiela.
Pomimo, że część akcji osadzona jest w ubiegłym stuleciu, powszechność jej przekazu jest niezwykle wyczuwalna. Opowiada bowiem o odczuciach, zderzeniach z tragedią i odkrywaniu tego, co tak naprawdę ważne jest w życiu każdego człowieka, bez względu na czas, w którym żyje. Dzięki temu powieść skłania do refleksji i zostaje z czytelnikiem na dłużej.
Do tego wszystkiego powieść Rebecki Makkai jest pięknie napisana, czystym, realistycznym językiem. Co prawda niektóre wątki pochłaniały mnie trochę mniej, niektóre mi się dłużyły a jednak mimo ponad sześciuset stron miałam poczucie, że tę historię czyta się niemal jednym tchem, że jest wręcz nieodkładana.
Muszę Wam przyznać, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie lektura tej powieści, jej niesamowity klimat i ogromna siła. Dosłownie delektowałam się jej lekturą.
Czy i komu polecam?
Wierzyliśmy jak nikt nie jest powieścią dla każdego. Jest to historia, w której akcja płynie dość wolno i która skupiona jest wokół uczuć. Miejscami trudno ją wręcz przez to czytać. Ja jednak odnalazłam się w niej doskonale. Pomimo, że nie sięgam zbyt często (niestety) po literaturę piękną.
Gorąco polecam Waszej uwadze tę książkę. Jeżeli lubicie estetyczny, piękny styl narracji, niebanalne tematy i literackie podróże w czasie i po wachlarzu ludzkich uczuć, ta powieść przypadnie Wam do gustu.
Ocena: 4+/6
Wiecie, że ja uwielbiam książki, z których mogę się czegoś nauczyć. Jeśli czytam taką powieść, to zachwyca mnie to równie mocno, jak walory fabularne czy językowe. Wierzyliśmy jak nikt to wspaniale skonstruowany świat, który oglądamy w dwóch płaszczyznach czasowych – lata osiemdziesiąte w Chicago i rok 2015 w Paryżu. Łączy je kilka osób, znajomych, przyjaciół, którzy przeżyli i przetrwali ten wcześniejszy okres. To zestawienie robi chyba na mnie największe wrażenie. Najpierw poznajemy grupę młodych osób, wchodzących w dorosłe życie, odkrywających jego smaki, z nadzieją patrzących w przyszłość, zakochujących się po raz pierwszy. Ludzi z marzeniami i nadziejami, każdy z pragnieniem ułożenia sobie życia po swojemu. Ale już na samym początku wiemy, że nasze emocje zostaną wystawione na próbę a za przywiązanie do bohaterów przyjdzie nam zapłacić. Bo ci wszyscy młodzi ludzie żyją w niewłaściwym miejscu i czasie – w latach 80. w Chicago, kiedy wybuchła epidemia AIDS, a co ważniejsze – przed wynalezieniem leku. W czasach, kiedy o AIDS się nie mówiło, kiedy nie było wiadomo, czym tak właściwie jest oprócz tego, że to gejowska choroba, w czasach, kiedy państwo i rząd konsekwentnie ignorowali problem. To zderzenie – historie młodych ludzi i nieuchronność przebijająca z każdej kartki tej książki jest momentami obezwładniająca.
Yale i Fiona to główne postaci, przez ich oczy patrzymy na wszystkie wydarzenia – i to powoduje jeszcze większe zaangażowanie czytelnika. Stawiamy się w ich położeniu – jak to jest, gdy wszyscy twoi znajomi chorują i umierają. Jak to jest bać się o siebie i czekać na wyrok jakim jest wynik testu. Jak to jest opiekować się umierającym przyjacielem, wiedząc, że nie został już nikt, by zaopiekować się tobą? Jak to jest być tak bardzo samotnym? Odrzuconym przez tych, którzy powinni kochać cię bezwarunkowo? Jak tyle udźwignąć? Te i wiele innych pytań wylewają się z tej opowieści i uderzają w czytelnika. A uderzają tak mocno, bo są uniwersalne i aktualne – tak, tutaj dotyczą środowiska homoseksualistów i konkretnej epidemii, ale każdy może w nich odnaleźć swoje własne doświadczenia. Zwłaszcza, że autorka pokazuje nam ciąg dalszy, wydarzenia trzydzieści lat później, kiedy większość z poznanych wcześniej bohaterów już nie żyje. Nie spodziewałam się, że będzie to tak uniwersalna historia o człowieku – o jego marzeniach, o życiu, o podstawowych emocjach, które są dla nas ważne – o miłości, przyjaźni, radości. Ale też o samotności, zdradzie, lęku. O śmierci i próbach jej oswojenia.
Sama już warstwa fabularna daje czytelnikowi niezłego kopa. Ale bardzo zachęcam Was do sięgnięcia dalej i poczytania o epidemii AIDS w Chicago. W podziękowaniach autorka zostawia kilka tropów i miejsc, gdzie można poczytać więcej. Bo wiecie, pewnie większość z Was oglądała Filadelfię (ja robię sobie dzisiaj powtórkę!), ale czy wiemy coś więcej o tym wycinku historii? Ja nie wiedziałam, a powieść Makkai spowodowała, że dokształciłam się w tym temacie. Wiem, że rok 1981 został uznany za początek epidemii AIDS. Że fotograf Doug Ischar stworzył cykl fotograficzny Marginal Waters w którym uwiecznił życie gejów na Belmont Rocks w latach osiemdziesiątych. Że istniała organizacja ACT UP Chicago, która działała na rzecz polepszenia życia ludzi z AIDS. I wiele innych rzeczy.
Więc jeśli macie ochotę na wartościową, piękną powieść, który wywoła w Was emocje, sięgnijcie po Wierzyliśmy jak nikt. Im więcej czasu mija od kiedy ją przeczytałam, tym więcej emocji we mnie i jakiegoś takiego smutku.
Ocena: 5/6
Rebecca Makkai w Wierzyliśmy jak nikt splotła ze sobą dwie historie, które łączą dwie główne postaci Fiony i Yela. Ukazała wydarzenia w Chicago 1985 roku oraz Paryża 2015 roku. W Chicago Yele Tishman próbuje dokonać czegoś wielkiego. Zorganizować wystawę w galerii sztuki, na której ścianach zawisną obrazy z lat dwudziestych. To jest najważniejszy cel, który mu przyświeca, a zarazem marzenie, które chciałby zrealizować. Praca zawodowa i jego życie pogrąża się w cieniu tragicznych momentów, kiedy to kolejni znajomi, przyjaciele umierają na AIDS. Czym staje się życie mężczyzny? Rosyjską ruletką i oczekiwaniem kiedy jego dopadnie przeznaczenia.
Fiona szuka w Paryżu swojej córki, której nie widziała od bardzo dawna. Przeszłość, którą zostawiła w Chicago trzydzieści lat temu i tutaj, we Francji wybrzmiewa echem. Fiona, tak jak i Yele kiedyś, również ma marzenie. Odnaleźć córkę i być dla niej podporą i ważną osobą w jej życiu.
Wierzyliśmy jak nikt napisana jest z wielkim rozmachem. Jest obszerna, pojemna, dająca wiele przestrzeni dla każdego bohatera i jego przeżyć. Autorka daje czytelnikowi wiele swobody, miejsca na własne przemyślenia, przeżywanie i emocje. Ale od czasu do czasu ściąga na ziemię, przyszpila i pokazuje – ten moment jest ważny, tutaj tak wiele się dzieje.
Rebecca Makkai pozwoliła na wejście w zupełnie obcy mi świat ludzi o innej niż moja orientacji seksualnej. Otworzyła szeroko drzwi i pokazała jak bohaterowie zawiązywali przyjaźnie, jak się wspierali, jak ich drogi się rozchodziły. Również z jakimi problemami się spotykali, jak byli postrzegani przez społeczeństwo. I w końcu, o co walczyli.
Autorka dała mi również dostęp do przeżyć Fiony, jako kobiety, matki, babki i przyjaciółki, która nigdy nie pogodziła się ze stratą bliskiej osoby i pokazała jak przyjaźń może być cudownym i ważnym elementem naszego życia.
U niektórych czytelników powieść może wywołać bardzo silne emocje i wzruszenia. Są to momenty smutne, dojmujące, ale bez tandetnej gry na uczuciach czytelnika. Można tę powieść przeżywać, można ją schować głęboko w sercu. Dla mnie była bardzo udaną literacką przygodą.
Ocena: 5+/6
-
Ania • 16/05/2020
Jednak przeczytałem, bo dostałem książkę Makkai od koleżanki. Żadnych epidemii, nie czytam teraz takich rzeczy — wspomniałem. Ej, to jest ładna książka, nawet nie zauważysz, na pewno cię nie zdołuje, powiedziała mniej więcej coś takiego. No i w sumie tak było.
Emocjonalna torpeda
Wierzyliśmy jak nikt jest powieścią skonstruowaną z kilku splatających się ze sobą wątków rozpisanych na dwóch płaszczyznach czasowych — z połowy lat 80. i z roku 2015. Wszystko na emocjonalnej torpedzie. Jak nie ma akurat mowy o umieraniu na AIDS, to jest poszukiwanie córki, która zerwała kontakt, a pech chciał, że udaje się ją odnaleźć w Saint-Denis podczas zamachów terrorystycznych i znowu robi się gęsto.
Materia powieściowa utkana jest z głównie banalnych, codziennych scenek, które w kontekście całości narracji (bohaterowie albo powoli umierają, albo żyją dalej, ale z depresją i porozbijanymi rodzinami) nabierają dramatyzmu. Na szczęście nie robi się soap operowo, raczej dominuje klimat jak ze wspomnianych już Godzin. I pewnie za to cały ten zachwyt oraz tytuł powieści roku według magazynu “Książki”.
Duch wielkiej epiki
Mnie najbardziej ruszyła scena z manifestacji, w której brutalny policjant łamie bohaterowi żebro. I to ostrzeżenie, żeby unikać bezwładu ciała, bo policjanci rzucają ludzi na bruk tak, żeby uderzyć głową. Dobry komentarz do minionego roku. Łyknąłem, chociaż miałem nie czytać niczego, co choć trochę pachnie aktualnością. Magia epickiej opowieści.
Ale przy okazji przypomniało mi się, że niespecjalnie kręci mnie ta typowa dla powieści najnowszej maniera polegająca na redukcji narracji na rzecz dialogu, dzięki czemu robi się mniej literacko, a już prawie filmowo. Czyżby nadzieja, że ktoś dostrzeże w powieści gotowy scenariusz? No i odchudziłbym tę książkę o jakieś 20% — jestem slow readerem i duże rozmiary z reguły mnie odpychają, jeżeli to nie jest Proust albo Wojna i pokój. W tym przypadku również nadmiar nie jest zaletą.
Za to propsy za udaną próbę wskrzeszenia ducha wielkiej epiki.
Ocena: 4/6
PS. Książka jest bardzo długa, więc czytałem ją przy wielu najprzeróżniejszych płytach, a jedną z nich jest ambientowy w sumie materiał Bernarda Wöstheinricha i Davida Kollara. Obaj już się tutaj pojawili przy różnych okazjach, do obu zawsze miło wracam. Materiał został zainspirowany życiem i rytmem Berlina, w książce mamy piękne portrety Chicago i Paryża, jakoś to do siebie pasuje.