
Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
17.59 zł | |||
-34% 20.80 zł Lub 18.72 zł | |||
-25% 23.90 zł | |||
27.19 zł Lub 24.47 zł | |||
25.59 zł | |||
25.90 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (2) |
"W czym zmierzyć szczęście?
Nie, Karol, nie mam tu na myśli pomiarów wykonywanych w wieku nastoletnim w łazience, choć w takich wypadkach korelacja między wynikiem pomiaru a poczuciem zadowolenia rzeczywiście może występować. Gdybyśmy tak naprawdę chcieli się dowiedzieć, jak szczęśliwi są mieszkańcy naszego kraju, to w jaki sposób byśmy to zmierzyli?
Wiem, że absolutnie każdy, kto ma w domu puszystokopytnych lokatorów, odpowie teraz, że przecież szczęście można zważyć, wszak on się co rano budzi z czterema kilogramami puchatej radości na twarzy.
Niemniej nauki społeczne musiały pomyśleć o trochę innym sposobie pomiaru tego konceptu, głównie dlatego, że każdy, kto ma kota, wie, że owszem, można go zważyć, ale po wykonaniu tej czynności natychmiast trzeba liczyć rannych i zabitych. I właśnie dla ludzi ceniących własne zdrowie i życie oraz dla tych, którzy potrzebują wielu długich słów do pojedynku w scrabble, stworzono pojęcie operacjonalizacja (…)"
Janina Bąk – o taką statystkę nic nie robiliśmy. Autorka bloga Janina Daily, panga biznesu, wirtuoz matematycznej zabawy, komendant komedii, polędwica sopocka małżeństwa, whatever. Jej warsztaty DIY z wyplatania koszyków z kabanosów obejrzano już 65.000 razy, TEDx o statystyce był przez chwilę popularniejszy niż teledysk Zenka Martyniuka. Jeżeli ma gdzieś dotrzeć, to wyjedzie we wtorek zamiast w czwartek, miesiąc za wcześnie lub za późno, w dodatku w złą stronę. Uważa, że poprzeczkę należy sobie zawsze zawieszać wysoko, bo wtedy przechodząc pod nią, nie trzeba się schylać.
Uwaga, ogłoszenie: studiowałam na politechnice i nie zabiło to we mnie miłości do literatury. Jestem tworem, który uważa, że inżynier może być również rozkochany w literaturze. Postawa ta owocuje zdziwionymi spojrzeniami studentów, gdy ktoś próbuje do nich mówić w możliwie najprostszy sposób i w dodatku ŻARTUJE W SPOSÓB, KTÓRY ICH BAWI.
I dokładnie to samo robi Janina w swojej książce, ale milion razy lepiej! Opowiada o fascynujących rzeczach jak: biszkoptowe labradory, martwe ryby czy wzory na najlepsze piwo czy miłość, a w międzyczasie dowiadujesz się, czym jest dowód anegdotyczny, związki przyczynowo-skutkowe czy błąd naturalistyczny. Podczas czytania zdobywasz również sprawności takie jak: wykresowy ninja - potrafisz w mgnieniu oka odróżnić sfałszowany wykres od rzetelnego, rożróżniacza naukowożonowego - wiesz czym różni się żona od naukowca oraz zoologa - fascynujące ile rzeczy można dowiedzieć się od owiec czy nawet martwych łososi!
Książka Statystycznie rzecz biorąc... jest dla mnie idealną pozycją popularnonaukową. Pełna ciekawostek, humoru (rysunki to mistrzostwo - w audiobooku ich nie ma, a szkoda...) wprowadza czytelnika w świat statystyki, oswajając go z podstawowymi zagadnieniami w pluszowych warunkach. Pokazuje, że statystyka wcale nie musi być drogą przez mękę, pełną niejasnych rozkładów, wzorów i poprawek, które wyparowują z głowy natychmiast po egzaminie, zostawiając niejasne poczucie udręki i złe wspomnienia. Czytając książkę Janiny zaśmiewałam się tak, że domownicy zerkali na mnie z podejrzliwością, jakim niby cudem tak dobrze się bawię czytając książkę, po której jestem w stanie wytłumaczyć jakie cechy musi mieć dobry wykres. Statystycznie rzecz biorąc... zadaje kłam pokutującemu w nas przeświadczeniu, że nauka ma być nudna, ciężka i przekazywana z godnością i zadumą na chmurnym czole. I to jest jej największa zaleta! Oczywiście oprócz szeregu innych, które wymieniłam, nie mniejszych. Jednak tę doceniam najbardziej, ponieważ z doświadczenia wiem, ile potrzeba zaangażowania, by złożone problemy przekazać w sposób prosty i zrozumiały dla człowieka, który ma na ich temat mgliste pojęcie lub jest utwierdzony w stereotypowych uprzedzeniach.
Co do minusów - spotkałam się z zarzutami, że dygresje odciągają czytelnika od meritum sprawy i trudno uchwycić wątek, aby zrozumieć istotę rzeczy. Nie zauważyłam tego problemu, ale możliwe, że wynika on ze sposobu, w jaki nauczyliśmy się uczyć - nie poprzez skojarzenia, a wkuwając formułki - a szok, mózg na dłużej zapamięta skojarzenie - im śmieszniejsze tym lepsze! Do tej pory potrafię narysować jeden ze schematów, gdzie wstępował Predator przywiązany do kaloryfera przez lejek. Książka miała oswoić z podstawowymi zagadnieniami z zakresu statystyki i to zadanie wykonała na szóstkę z plusem, a dokształcić można się na podstawie obszernej bibliografii. Szanuję bibliografię.
Absolutnie polecam. Sama posiadam dwa egzemplarze papierowe, ebooka oraz audiobooka w abonamencie EmpikGo i polecam komu tylko mogę! Statystycznie... dostaje u mnie maksymalną ilość gwiazdek - za udowodnienie, że nauka może być pluszowa
Ocena: 6/6 czytaj więcej
Janina napisała książkę! Prawdziwą! No i potem Paweł Tkaczyk opracował staranną i rozbudowaną strategię marketingową pod tytułem „Kup ją!”.
Kupiłam.
I przeczytałam.
I jestem teraz bardzo mądra. A nawet jak nie bardzo, to znowu przypomniałam sobie, jak bardzo lubiłam statystykę na studiach. Lubiłam liczyć. I w sumie to za mało jej było. Pamiętam to uczucie nostalgii, gdy przeczytałam fiszki Janiny
(tu o
Ale nie martwcie się, czytając książkę Janiny, nie musicie nic wiedzieć o statystyce, nie musicie kochać liczenia i wzorów. Ale sami przyznacie, że gdyby tak wyglądał wstęp do statystyki w szkołach, nikt absolutnie nie mówiłby nic o trzech nogach…!
We właściwy dla siebie, dowcipny sposób, pełen nieoczywistych porównań i zwariowanych dygresji Janina przeprowadza nas przez podstawy pojęć statystycznych. Przedstawia przykłady badań niewiarygodnych i niezwykłych. Modeli, które nie przyszłyby nam do głowy i wniosków, które statystykom jeżą włos na głowie.
Tłumaczy, które badania były z gruntu błędne, a na które ludzkość ochoczo daje się nabierać. I dlaczego!
A cała ta mądrość, wraz z trudnymi słowami i nazwiskami uczonych opakowana jest w dwie warstwy. Warstwa anegdot z życia nauczyciela akademickiego – i tu nigdy nie wiadomo, czy bardziej identyfikować się ze swoimi wspomnieniami z pozycji studenta (no kto nie miał czasem tak, że nie zdążył na te przeokrutnie wczesne zajęcia, które zaczynały się o dramatycznej 17:00?), czy z Janiną, która tak cudownie cieszyła się z każdego zaangażowanego słuchacza swoich wykładów (nawet jeśli on tylko przeczekiwał w cieple na autobus).
Życie studenckie znane jest z wesołości i atrakcyjności, ale będąc studentami, nie zdajemy sobie sprawy ileż radości, przysparzamy naszym wykładowcom.
Drugim opakowaniem jest plusz, ciepło, ogólna sympatia do całego świata jaką całą sobą prezentuje Autorka. Nie na darmo www.janinadaily.com i jej strona na fb cieszą się mianem najpluszowszego zakątka internetu. Janina nikogo nie hejtuje, nikim nie pogardza i nikomu nie daje odczuć, że z powodu niedoboru czegokolwiek jest gorszy. Nie! Prezentuje absolutnie cudowną postawę: wiesz? to ciekawie i z sympatią przekaż tę wiedzę tym, którzy jej nie mają. Nie okazuj wyższości! Zaciekaw swojego rozmówcę, sam wniknij w jego buty, dlaczego on myśli to co myśli. Nie mów (i nie myśl!) że jesteś lepszy, bo wiesz! Za to zrób ze swojej wiedzy, pasji, hobby – użytek dzieląc się nią, nim!
Pozytywnie zarażaj wiedzą lubiąc ludzi!
I te dwie warstwy opakowań statystyki przewiązane są kokardą dowcipu Janiny! Parskanie, łzy w oczach, pojękiwania, wycie oraz inne objawy niekontrolowanych wybuchów śmiechu, to niezbity dowód, że należysz do #drużynaJanina. A może nawet masz zadatki na to by mówić o obie #statystycznyświr?
Jednym słowem: tak się powinno pisać książki naukowe. Mądrze, ale nie nudno!
Ja już wiem, ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla!
Co i Wam gorąco polecam!
KUPJĄ!
PRZECZYTAJĄ!
Ocena: 6/6 czytaj więcej
Na początku miałam w planie napisać Wam o tym, kim Janina Bąk jest. Ale zamiast tego odsyłam Was na jej stronę i przede wszystkim na Instagram. Przekonajcie się sami. Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że to jedno z moim ulubionych miejsc na Instagramie.
Wiecie dlaczego tak bardzo lubię literaturę popularnonaukową i ludzi, którzy ją tworzą? Bo daje niesamowite możliwości. Janina Bąk napisała książkę o statystyce, która przez jakiś czas była na pierwszym miejscu w Top 100 Empiku i pokonała Blankę Lipińską. Powtórzę – książka o statystce była najlepiej sprzedającą się książką. W sytuacji, kiedy bardzo narzekamy na jakość czytanej i kupowanej przez nas literatury, to chyba coś znaczy, prawda? Zwłaszcza, że ja sama od razu przyznaję – prawdopodobnie nie przeczytałabym książki o statystyce, gdyby autorką nie była Janina Bąk. Uwielbiam jej poczucie humoru i jestem pewna, że przeczytałabym jej książkę nawet gdyby była o uprawianiu sałaty.
Ale wracając do książki. Już dawno nie czytałam książki, która byłaby odbiciem autora tak bardzo. Okładka. Tytuł. Blurby. No dobrze, ale o czym właściwie ta książka jest? Definicja statystyki mówi nam, że to nauka, której przedmiotem zainteresowania są metody pozyskiwania i prezentacji, a przede wszystkim analizy danych opisujących zjawiska, w tym masowe. Brzmi średnio fajnie, prawda? I tu wchodzi właśnie Janina, cała na biało i mówi nam, że hej, ale statystyka jest fajna i ja Wam to udowodnię. Karkołomne zadanie, ale udaje jej się to znakomicie – nie tylko pokazuje, że statystyka jest faktycznie fajna, ale co więcej – jest bardzo przydatna i warto coś o niej wiedzieć.
Janina Bąk przez zabawne, ciekawe, a czasami dość absurdalne przykłady opowiada między innymi o tym, czym jest iluzja grupowania, jakie są etapy pracy naukowej, czym jest dowód anegdotyczny i dlaczego lepiej go unikać, co to są ilościowe metody badawcze, jakie skale występują w statystyce i do czego służą, dlaczego nie lubimy wykresów kołowych i czym są dominanta, mediana i średnia arytmetyczna. Statystyki nigdy się nie uczyłam, ale jest ona tak wszechobecna, że siłą rzeczy coś tam mi się o uszy obiło. Nigdy nie wnikałam szczegółowo, jak to wszystko działa, a teraz już wiem dlaczego – po prostu czekałam na książkę Janiny, żeby tego wszystkiego nauczyć się dość bezboleśnie.
Bo po lekturze tej książki już nigdy nie powiecie, że na spacerze z psem macie statystycznie po trzy nogi, będziecie z większą uwagą przyglądać się na procenty odpowiedzi w ankietach i staniecie się bardziej świadomi, jak interpretować dane. Ale najlepsze jest to, że poznacie odpowiedź na tytułowe pytanie, a do tego dowiecie się na przykład czy można zmierzyć linijką szczęście, że owce rozpoznają twarze, co metodologia ma wspólnego z majonezem. Poznacie człowieka-krzesło i kota, który kochał tureckie disco. Reszty nie będę zdradzać – czytajcie!
Zwracajcie też uwagę na takie książki, podsuwajcie je komu tylko możecie. To najlepszy sposób na naukę – i bardzo za to autorce dziękuję. I za to, że mogłam pójść do sklepu i kupić dużą ilość czekolady do zdjęcia, z którą teraz muszę coś zrobić, żeby się nie zmarnowała.
Ocena: 5/6 czytaj więcej
Ocena: 5/6 czytaj więcej