
Królestwo Popiołów
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
45.54 zł Lub 40.99 zł | |||
50.15 zł | |||
56.99 zł | |||
56.99 zł Lub 51.29 zł | |||
56.99 zł | |||
45.59 zł | |||
51.29 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (1) |
Uwaga! Wydanie elektroniczne zawiera obie części, które ukazały się w wersji papierowej
Królestwo popiołów jest szóstym tomem, kończącym uwielbianą serię Szklany tron, autorstwa królowej fantasty Sarah J. Maas. Autorka po dwóch latach ciszy, powraca do swoich czytelników i przygotowuje dla nich zakończenie, którego nikt się nie spodziewa.
Fabuła:
Wszystko ma swój koniec i cel. Także Aelin kończy swoją podróż. Pomimo przeciwności losu i nieugiętej determinacji Królowej Maeve, Aelin kontynuuje walkę o byt i przyszłość swojego ludu. Królowa Maeve nie cofnie się przed niczym i jest gotowa na dokonanie wszystkiego, aby pokonać Aelin. Uwięziona i zakuta w specjalnie przygotowanej trumnie dziewczyna odmawia złożenia hołdu i złożenia przysięgi Królowej. Broni się przed Maeve jak tylko najlepiej umie. Na jak długo wystarczy jej sił na stawianie oporu?
Rowan wyrusza w niebezpieczną podróż, której uwieńczeniem będzie tylko jeden cel. Uwolnienie i odzyskanie swojej ukochanej. Na pytanie czy zdąży w odpowiednim czasie tego dokonać, nikt nie zna odpowiedzi.
Wspólnie ze swoimi ukochanymi bohaterami, przeżyj pasjonującą przygodę, która już na zawsze będzie żyła w twoim sercu i pamięci. Doświadcz wulkanu emocji, ocierając się o niebezpieczeństwa wojny, ogromny strach, ale też wspaniały romans i cudowne wyznania miłosne. Oczekuj na zaskakujący i epicki finał porywającej serii fantasty.
-
• 01/05/2019
I wiecie co? W sumie cieszę, że zostałam z Sarah tak długo, bo to jej najlepiej napisana książka.
Sarah J. Maas jest jednym z niewielu autorów, których karierę obserwuję od samego początku i muszę powiedzieć, że za każdym razem jest to niesamowite doświadczenie. Widzieć, jak styl pisarza – niejednokrotnie jego cały warsztat – zmienia się na przestrzeni powieści. Jak przeobraża się z autora na pisarza właśnie. I pomimo, że wciąż potrafiłabym wskazać kilka wad w najnowszym tomie Szklanego tronu; pomimo świadomości, że wciąż jest naprawdę całe mnóstwo bardziej wartościowych powieści fantasy od tej opowieści o młodej zabójczyni, która walczy o swoją wolność, a po czasie o wiele, wiele więcej; to trzeba przyznać SJ Maas kilka plusów za nadanie jakości swojej historii, wyznaczenie jej nowego, lepszego toru po trzecim tomie oraz trzymanie się go wiernie aż do końca.
Nie wiązałam z Królestwem popiołów wielu nadziei z dwóch powodów. Po pierwsze, wydawało mi się, że Maas nie potrafi pisać zakończeń. Takie wnioski przynajmniej pozostawił po mnie Dwór Skrzydeł i Zguby, późniejsza nowelka oraz trzy tomy zaplanowanych spin-offów z serii. Biorąc pod uwagę, że ostatnia część przygód Aelin została opóźniona o rok, bo z nowelki o Chaolu powstała powieść (ale, jak wiadomo, nie jest nam przykro, bo Nesryn), a siódma część Szklanego tronu miała liczyć – i liczy – prawie tysiąc stron, nie widziałam tego w jasnych barwach. Okazało się, że martwiłam się na zapas.
Królestwo popiołów okazało się dokładnie takim zakończeniem Szklanego tronu, na jakie miałam nadzieję w Dworze Skrzydeł i Zguby dla trylogii Dworów. Było niezwykle emocjonująco, zapierało dech w piersi, dostaliśmy momenty radości, ekscytacji, jak również strachu i łez – mnóstwa łez. Chusteczki poszły w ruch niejednokrotnie, to wam zapewniam. Wśród tego wszystkiego znalazł się jednak balans – ta drogocenna równowaga, której zabrakło w Imperium burz – w prowadzeniu postaci. Każdy z bohaterów drugoplanowych dostał swój czas ekranowy i wykorzystał go w pełni. Nie zostałam z takim poczuciem, jak przy poprzedniej części, że przez większość historii niektóre postacie pełniły rolę rekwizytów w przedstawieniu marionetkowym Aelin. Poza tym nie zabrakło też czasu na rozwój postaci, przeprowadzenie ich przez tą mętną drogę podejmowania decyzji i rozprawienia się z wewnętrznymi demonami.
Nie okłamujmy się – od Królowej cieni, a w Imperium burz to już na pewno – każda kolejna część Szklanego tronu zaczęła przypominać szkatułkową opowieść, składającą się z kilku mniejszych, zamkniętych historii każdego z bohaterów. A było ich całe mnóstwo – Aelin, Dorian, Chaol, Aedion, Nesryn, Elide, Manon – każde z nich praktycznie w pewnym momencie zostało odpowiedzialne za własny, osobny kawałek opowieści, który zazębiał się z resztą. To nie była już tylko historia zabójczyni. Być może dlatego na samym początku Królestwa popiołu wszystko tak bardzo wydawało mi się dłużyć. Coś się w każdym z tych wątków działo, ale nie za wiele – autorka mnóstwo czasu poświęcała na podkreślenie beznadziejności sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie oraz dalsze rozwijanie ich charakterów. Napięcie narastało, czytelnik miał szansę lepiej zrozumieć powagę sytuacji, zacząć się o nich zamartwiać. Nagle ostatni tom stał się nie tyle historią o uwolnieniu Aelin ze szpon Maeve, żeby mogła uratować resztę ferajny (a tak się nastawiałam), a opowieścią o zjednoczeniu się kilkunastu różnych jednostek, zrezygnowaniu z własnych ambicji i pragnienia zemsty dla wspólnego dobra.
Pisarka świetnie poradziła sobie z cierniem Szklanego tronu, jakim niestety był nieprzerwanie rosnący merysuizm Aelin. Autorka nie tylko nie udawała, że go nie ma (o co się obawiałam), a również bardzo sprawnie się go pozbyła. Królowa Terrasenu w tym tomie jest dojrzalszą postacią, lepiej opisaną. Sarah J Maas w końcu pokazuje, że – chociaż główna bohaterka jest skłonna wypełnić swoje zadanie – odczuwa również zmęczenie. Ostatnie lata odcisnęły na niej piętno, ale mam wrażenie, że w poprzednich częściach nie zostało to tak dobrze opisane, jak w tej. Tutaj Aelin ma słabości, ma wady. Poza tym musi radzić sobie z pewnymi traumami, jakie pozostawiają na niej kolejne wydarzenia. Bardzo ciekawie została przedstawiona tutaj też kwestia jej ogromnych mocy, a raczej fakt, że nawet z nimi Aelin nie jest wszechmocna.
Bałam się, że wątki postaci drugoplanowych – a szczególnie Elide czy Manon – zostaną odsunięte na margines. Jak wspomniałam wcześniej, na szczęście wcale się tak nie stało, a każdy z bohaterów ma swoje pięć (albo raczej piętnaście) minut. Co jednak warte jest wspomnienia, to fakt, że niestety Maas w końcu zdała sobie sprawę, że kiedy przedstawia czytelnikom tak przepastną paletę bohaterów drugo- i trzecioplanowych, a pisze się opowieść wojny oraz ogromnych bitew to… z niektórymi bohaterami wszyscy będziemy musieli się pożegnać. Jako czytelnik byłam zdruzgotana. Jako recenzent jestem wniebowzięta. Rozpacz mimo to wygrywa. Zegnamy ważne postacie – nie takie stworzone tylko do tego celu. Serio ludzie, to bolało. Niemniej jednak zostało to ładnie opisane, a ładunek emocjonalny stosownie wyważony.
Królestwo popiołów to przede wszystkim tom zamkniętych wątków, wyjaśnionych tajemnic, dobrze napisanych scen walk i zakończeń. Przy czym nie miałam wrażenia, że Maas, przed napisaniem tej powieści, stworzyła sobie jakąś listę w punktach, co miało się tutaj pojawić i raz za razem wykreślała z niej kolejne rzeczy. Wydaje mi się, że nauczyła się na swoich błędach, a chociaż rozczarowanie po trzeciej części Dworów pozostanie, to Królestwo… wiele na tym zyskało.
Wciąż mam kilka zastrzeżeń do stylu SJ Maas – naprawdę nie ma potrzeby, żeby tyle razy budować dramatyczne wejścia czy powtarzać, że od teraz Stefan Iksiński to nie tylko dorosły mężczyzna, ale również mąż Stefani, jej partner, współdomownik i ojciec przyszłych dzieci (czy jak to szło ;P) praktycznie za każdym razem, kiedy dana postać była opisywana z punktu widzenia innego bohatera – nie chodzi jedynie o Stefana, o Stefanię też. I kilku pozostałych. Poza tym ta pewna niekonsekwencja w prowadzeniu pewnych postaci. Niektórzy pojawiają się na jakiś czas, a później nagle znikają – to odłożenie ich na półkę, bo nie są już potrzebni przy prowadzeniu kolejnych wydarzeń wygląda po prostu zbyt sztucznie. I odniosłam takie wrażenie, niestety przynajmniej przy trójce, a nawet czwórce bohaterów. Pojawiają się również mniejsze luki w fabule, które odrobinę psują przyjemność z lektury.
Kończąc narzekanie – znacie mnie, trochę musiałam! – Królestwo popiołów to naprawdę wspaniałe zakończenie całej historii, dobre podniesienie poziomu dla całości oraz interesujący krok w karierze pisarskiej dla Sarah J. Maas. Z książki na książkę każda jej kolejna opowieść jest lepsza od poprzedniej i nie mogę pozbyć się wrażenia, że ta amerykańska autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy. Ze zniecierpliwieniem oczekuję na premierę Crescent City – które z resztą brzmi, jak kolejna odmiana, albo delikatna wariacja na temat Szklanego tronu, ale niech będzie, nie narzekam, wcześniej dostałam w prezencie Rhysa, więc kto wie? - powieść ma się pojawić już w przyszłym roku. I być dla dorosłych, ekem, bo w końcu żadna wcześniejsza książka Maas nie była.
I, och zgrozo!, po Królestwie popiołu szczerze polubiłam Aelin! Nie ma co, jakaś era na pewno się tutaj kończy.
Ocena: 5/6